Wiele lat temu Wojciech Waglewski dostał Paszport POLITYKI m.in. za przekraczanie granic muzycznych konwencji. Można powiedzieć, że wyróżniał się tym już dużo wcześniej, kiedy w połowie lat 80. tworzył zespół Voo Voo, który rodzimej publiczności rockowej zaproponował muzykę równie daleką od rockowego mainstreamu, jak i od punkowej agresywnej prostoty. I wyróżnia się tym teraz, kiedy proponuje słuchaczom najnowszy album swojego zespołu zatytułowany „7”, na którym próżno szukać przebojów, a mimo to muzyka przyciąga uwagę z wielką siłą.
Tytułowa siódemka to siedem dni tygodnia opisanych w siedmiu kolejnych piosenkach. Wyobraźmy sobie: żyjemy każdego dnia niby podobnie, z tą samą duszą i ciałem, w tym samym świecie, a jednak zawsze może się zdarzyć coś zaskakującego i mimo podobieństw każdy z tych dni czymś innym czaruje, raduje albo smuci. Taka jest ta płyta. Spokojna, choć wieloklimatyczna, utrzymana w balladowym – zasadniczo – charakterze, ale wyprowadzająca z przewidywalnych kolein już to niespokojną solówką saksofonu („Czwartek”), już to hipnotycznym, transowym rytmem („Sobota”). Oszczędne granie, którego Waglewski-gitarzysta jest mistrzem, wplata się tutaj w magię nastroju. Prywatna wrażliwość, zawarta w tekstach, melodyce, rytmie, harmoniach, staje się nagle czytelnym kodem i chce się słuchać tych muzycznych opowieści wciąż od nowa.
Voo Voo, 7, Art2 Music/Agora