Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Muzyka

Swój wróg

Recenzja płyty: Tori Amos, „Native Invader”

materiały prasowe
Większości kompozycji z tej płyty brakuje dawnego przekonania i siły.

Amerykańska wokalistka i pianistka Tori Amos przez ostatnie lata uciekała w kameralistykę i nobilitującą współpracę z Deutsche Grammophon, a tu miejscami wraca do formuły bliższej muzyce pop, z aranżacjami elektronicznymi, nawet automatem perkusyjnym. I wychodzi jej to zdecydowanie gorzej niż fortepianowe ballady. Nie wybrzmiewa też najlepiej opowieść o niebezpieczeństwie wewnętrznym, którą proponuje w tekstach. W „Up the Creek” woła, by stawić opór ludziom ślepym na zmiany klimatu, w utworze „Russia” (z wersji rozszerzonej płyty) sugeruje rosyjskie wpływy na amerykańskie sprawy. Widać w tym protest przeciw zapleczu Trumpa, przeciw agitatorskiemu ruchowi alt-right, tyle że ten ładunek gniewu i sprzeciwu jest tak delikatny jak cała twórczość Tori Amos. A może nawet słabszy, bo większości kompozycji z tej płyty brakuje dawnego przekonania i siły. Amos śpiewa więc o tytułowym „wewnętrznym najeźdźcy” Ameryki, nie dostrzegając, że własna konwencja stała się wrogiem, a przynajmniej dużym obciążeniem dla niej samej.

Tori Amos, Native Invader, Decca

Polityka 38.2017 (3128) z dnia 19.09.2017; Afisz. Premiery; s. 67
Oryginalny tytuł tekstu: "Swój wróg"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną