Zespół przyjął formułę, która zmusza słuchacza do ciągłego zastanawiania się, czy oni serio, czy żartują. Podobny kłopot z płytą „Czarno widzę” – jest tu satyra i autoironia, wszystkie wady wymowy znane logopedii oraz całe tyrady na banalne z pozoru tematy, czy żarty przypominające czasem rozmowy licealistów w szatni po wuefie.
Ale nie można nie zauważyć, że ich muzyka to ewenement. Żywy zespół zawodowców zamiast samplerów, funkujący, jazzujący, zabawny w każdym zdaniu i jednocześnie poważny w każdym takcie. Polecam, choć nie tym o wrażliwych uszach.
Afro Kolektyw, Czarno widzę, Blend, 2006