Muzyka

Totalny Kamasi

Recenzja płyty: Kamasi Washington, „Heaven&Earth”

materiały prasowe
Dwupłytowy album wypełniony ekspresyjnymi, bardzo mocnymi utworami.

Realna zmiana sposobu patrzenia na afroamerykańską tradycję pozostaje dziś domeną takich ludzi jak saksofonista Kamasi Washington. Trochę bezczelny, rozumiejący dzisiejsze brzmienie muzyki – wymagające mocniejszych wrażeń, rytmicznej zwartości, czasem nawet emocjonalnej przesady. Trzypłytowy zestaw „The Epic” Washingtona zelektryzował okazjonalnych słuchaczy jazzu i podzielił środowisko. Nie inaczej będzie z „Heaven&Earth” – dwupłytowym albumem wypełnionym ekspresyjnymi, bardzo mocnymi utworami, zwykle w okolicach 8–10 minut, w których reżyser przedsięwzięcia wykorzystuje pełnię dostępnych środków, do dużego składu jazzowego dodając czasem bardzo charakterystyczne smyczki, a nawet chór. Napięcie Washington potrafi budować po Hitchcockowsku, ale to, co swoją muzyką wnosi, to śmiałe połączenie tradycji rozwijającego się po śmierci Coltrane’a spiritual jazzu z popularnym w latach 70. nurtem fusion, śmiałymi akcentami nowoczesnych produkcji R&B i słabością do muzyki poważnej (Debussy, Strawiński). Nie boi się łączenia jazzu z piosenką. Utrzymuje uwagę. Daje tyle powodów do zainteresowania swoją muzyką, by zabrakło czasu na szukanie kontrargumentów.

Kamasi Washington, Heaven&Earth, Young Turks

Polityka 27.2018 (3167) z dnia 03.07.2018; Afisz. Premiery; s. 69
Oryginalny tytuł tekstu: "Totalny Kamasi"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Iga tańczy sama, pada ofiarą dzisiejszych czasów. Co się dzieje z Polką numer jeden?

Iga Świątek wciąż jest na szczycie kobiecego tenisa i polskiego sportu. Ostatnio sprawia jednak wrażenie coraz bardziej wyizolowanej, funkcjonującej według trybu ustawionego przez jej agencję menedżerską i psycholożkę.

Marcin Piątek
28.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną