Muzyka

Najwyższa półka

Recenzja płyty: Brittany Howard, „Jaime”

materiały prasowe
Rzadki przypadek, gdy wiodąca postać z cenionej grupy zaczyna solową karierę, przy której dokonania zespołu z miejsca bledną.

Brittany Howard była rozpoznawalna na czele blues-rockowego Alabama Shakes, ale dopiero tu wydaje się pokazywać pełnię umiejętności. Jako autorka cyklu piosenek zainspirowanych tragiczną historią rodzinną – śmiercią, po chorobie nowotworowej jej siostry, tytułowej Jaime (również utalentowanej muzycznie) – oraz obserwowanym z okien autobusu na trasie koncertowej smutnym obrazem Ameryki. Ale też jako wokalistka o niezwykłej barwie głosu i zarazem biegła gitarzystka. To wszystko układa się naturalnie w stylistykę płyty rozpiętej między bluesem i soulem a wciąż wpływającą na świat muzyką Prince’a. Są tu fragmenty (jak końcowy „Run To Me”), które mogłyby się znaleźć w jego archiwum. I nie stałyby w nim bynajmniej na dolnej półce. Pomagają Howard członkowie zespołu – m.in. znakomity Robert Glasper, jazzman i hiphopowiec w jednym. A charakter całej tej propozycji idzie w stronę raczej męskiej niż żeńskiej afroamerykańskiej klasyki – poza Prince’em także Curtisa Mayfielda czy D’Angelo. Przy czym można się spierać o nazwiska, ale zgoda wokół tego, że Brittany Howard sama ma zadatki na autorkę wybitną, wydaje się już teraz dość powszechna.

Brittany Howard, Jaime, ATO/Columbia

Polityka 40.2019 (3230) z dnia 01.10.2019; Afisz. Premiery; s. 81
Oryginalny tytuł tekstu: "Najwyższa półka"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną