Jest ona znana z niepokornych, ale głośnych ról: w „Urodzonych mordercach”, „Co gryzie Gilberta Grape’a” czy „Od zmierzchu do świtu”. Od kilku lat jest wokalistką równie niepokornego zespołu Juliette and The Licks.
The Licks grają ostrego bezkompromisowego rocka, Juliette pisze takie same teksty, śpiewa zadziornie i bez kompleksów (nie dość, że trafia w dźwięki, to jeszcze je swobodnie interpretuje), a na scenie nie hamuje się ani przez chwilę. Muzyka Juliette and The Licks jest jakby zaprzeczeniem dążenia do sławy – nieszczególnie przyjazna rozgłośniom radiowym, idealnie wpisuje się za to w coraz silniejszą falę alternatywnego rocka. Podziemna scena na Wyspach i w USA szybko podchwyciła temat. Nawet MTV poprosiła zespół o poprowadzenie części tegorocznej gali European Music Awards.
W Warszawie zobaczymy jednak nie światła fleszy i czerwone dywany, a niewielki koncert w ciemnym klubie. Przeznaczony dla wielbicieli muzycznego autentyzmu, a nie MTV.
Juliette and The Licks, 4 listopada, klub Palladium, Warszawa, bilety 90 zł