W pierwszych słowach ciągle młodego (34 lata) supergwiazdora rapu z Kalifornii przedstawia się zwykle jako laureata muzycznego Pulitzera. Równie dobrze mógłby dostać literackiego – nie dlatego, że hip-hop jest poezją, bo nie jest, także w tym wydaniu, ale dlatego, że skutecznie przejmuje dużą część dyskusji na tematy społeczne skoncentrowane wcześniej wokół literatury. Moc kolejnej – po pięciu latach od uhonorowanego w tej sposób „Damn.” – płyty Kendricka Lamara wynika właśnie z tego, że wywołuje emocje i po raz kolejny wchodzi w samo centrum dyskusji o dzisiejszej Ameryce. Tym razem bohater opowiada o kryzysie we własnym związku, brawurowo inscenizując ognistą kłótnię rodzinną na rytmicznym podkładzie w „We Cry Together”, krytykuje kulturę anulowania, rozlicza się z własnej homofobii, opowiadając o transpłciowym wujku w „Auntie Diaries”, a wreszcie ze swojego uzależnienia od seksu w „Mother I Sober”. Za każdym razem z planu osobistego z łatwością przechodzi do uogólnień natury historycznej dotyczących Afroamerykanów – często wręcz drażniących (jak ta uwaga o seksie z białymi dziewczynami jako formie zemsty za lata opresji).
Kendrick Lamar, Mr. Morale & The Big Steppers, Top Dawg