Muzyka

Nowy Bonamassa na piątkę

Album nie zawodzi oczekiwań.

Joe Bonamassa od dawna należy do grona moich ulubionych blues rockowych gitarzystów. Na jego nową płytę czekałem z niecierpliwością, podsycaną jeszcze wspomnieniem jego koncertu w Polsce (dwa lata temu, w Ostrowie Wielkopolskim; poza niewielkim gronem oddanych fanów reszta obywateli IV RP nawet tego nie zauważyła, a szkoda).

Album „Sloe Gin” nie zawodzi oczekiwań. Na pierwszym planie jest naturalnie świetnie brzmiąca gitara Bonamassy, ale dodam, że jako wokalista daje sobie również doskonale radę. Chwalebne jest też to, że dawkuje swoje własne kompozycje, pomagając sobie nie wiadomo skąd wygrzebanymi kawałkami innych twórców. Piszę „nie wiadomo skąd”, ponieważ tytułowa piosenka ukazała się trzydzieści lat temu na średniej płycie aktora Tima Curry’ego i nigdy nie zrobiła kariery.

Może mama śpiewała ją Bonamassie do snu? Jeśli tak, do dobrze zrobiła, bo „Sloe Gin” w wykonaniu Joego jest na tej płycie ośmiominutowym klejnotem. Po prostu piątka i tyle.
 

Joe Bonamassa, Sloe Gin, Provogue 2007 

  
 

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Śledztwo „Polityki”. Białoruska opozycjonistka nagle zniknęła. Badamy kolejne tropy

Anżelika Mielnikawa, ważna białoruska opozycjonistka, obywatelka Polski, zaginęła. W lutym poleciała do Londynu. Tam ślad się urwał. Udało nam się ustalić, co stało się dalej.

Paweł Reszka, Timur Olevsky, Evgenia Tamarchenko
06.05.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną