Muzyka

Leon powraca!

Dęciaki, sekcja palce lizać.

Kompozytor, wokalista, wszechstronny instrumentalista Leon Russell to żywa historia rock and rolla. Współpracował z największymi gwiazdami tej muzyki przez ostatnie czterdzieści lat. Do solowych projektów miał nieco mniej szczęścia, szczególnie ostatnio. Jego płyty były nudnawe, flirt z muzyką country wydawał się bezcelowy. Starzy fani sięgali raczej po wcześniejsze nagrania, a nowych nie przybywało. Był ikoną dawnych lat i ozdobą wspomnień o wspaniałych czasach wczesnych lat siedemdziesiątych. I wydawało się, że tak już zostanie, a tymczasem...

Tymczasem Leon nagle przypomniał sobie o rock and rollu i dawnych sukcesach i zaproponował światu płytę „Angel In Disguise”. Jakby ruszyła maszyna czasu! Są pulsujące rytmy, są wyraźne ślady bluesa, gospel i funk. Sam wymyślił wszystkie piosenki, sam je zaśpiewał, a o reszcie niewiele wiadomo, ponieważ nigdzie nie widać informacji o muzykach towarzyszących. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby wśród nich były największe gwiazdy, bo Russellowi się nie odmawia. Z drugiej strony, kto wie, może Leon był Zosią samosią i sam sprokurował większość dźwięków. A brzmi to imponująco – dęciaki, świetna sekcja, gitary, russellowe klawisze, palce lizać. I stary Leon w świetnej wokalnej formie. Jeżeli nawet ktoś nie rozumie takiej muzyki, to niech sobie posłucha płyty jako instruktażu prawdziwego grania. I jeszcze ten wygląd! Zuch Leon!
 

Leon Russell, Angel In Disguise, Leon Russell Records 

  
 

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną