Galę w Operze Narodowej tradycyjnie poprowadziła para: Grażyna Torbicka i redaktor naczelny POLITYKI Jerzy Baczyński. Tradycyjnie też wręczaliśmy nagrody w sześciu kategoriach i tradycyjnie obdarowani nimi uraczyli nas pełną gamą emocji, deklaracji, przemyśleń.
Jak w najlepszym filmie akcji zaczęło się od trzęsienia ziemi, czyli od wystąpienia laureatów w dziedzinie teatr Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego. Najpierw zażądali, by minutą ciszy uczcić pożegnanie projektu 1 proc. na kulturę, później ujawnili knowania niektórych krytyków, którzy namawiali ich, by nagrody nie odebrali. Następnie dramatycznie oświadczyli, że nie mogą się na scenie podpalić, bo funkcjonariusze BOR zarekwirowali im kanistry z benzyną, by na końcu zagrozić, że dalsze ewentualne nagrody też będą przyjmowali. „Gratuluję odwagi” – skomentował tę deklarację red. Baczyński.
Nieco dramatyczny (i teatralny) ton szybko ustąpił miejsca atmosferze familijnej, z lekka wzruszającej, z lekka humorystycznej, a publiczność co chwilę miała okazję, by wybuchać śmiechem. Po raz pierwszy, gdy Ignacy Karpowicz (laureat w dziedzinie literatury) wyjaśnił, dlaczego przestał jeździć do Etiopii: „Ponieważ mi się znudziło. Poza tym stwierdziłem, że to samo, co w Etiopii, mogę znaleźć u siebie, na polskiej wsi”. Chwilę później salę rozweselił Wojciech Bąkowski (sztuki wizualne), który wyznał, że taka nagroda bardzo mu się podoba: „by ją uzyskać nie musiałem rapować do muzyki Chopina i kręcić filmów o Powstaniu Warszawskim, ale zostałem uhonorowany za to, co normalnie robię”. Macio Moretti (muzyka popularna) wzbudził wielką radość widowni mówiąc: „To najbardziej abstrakcyjne przeżycie, jakiego doświadczyłem – pan prezydent dowiedział się, kim jestem”.