Bez lidera
W mijającym roku kultura żyła w cieniu sportu. Odczuły to zwłaszcza teatry pracujące w miastach gospodarzach Euro 2012: obcięte dotacje, mniejsza liczba premier, skrócony czas grania. Następny cios również przyszedł ze strony urzędników, którzy zaczęli żwawiej niż kiedykolwiek promować własny gust. Ofensywę teatru środka – opartego na literaturze, bez reżyserskich eksperymentów, bezpiecznego, a często będącego zwyczajnie rodzajem bryku dla nieczytającej książek publiczności – widać zwłaszcza na przykładzie zmian na fotelach dyrektorskich w stolicy. Krytycy teatralni słusznie pisali o „rekonkwiście”, reżyser Krystian Lupa mówił w POLITYCE o „następującym na powrót przesunięciu w stronę teatru środka, którego twórcy bardzo pragną powrócić do swojego dawnego znaczenia, ale mają coraz mniej istotne rzeczy do powiedzenia”.
Z drugiej strony, teatr eksperymentujący, poszukujący sprawia wrażenie, jakby dostał zadyszki. Spektakle stają się niebezpiecznie do siebie podobne, rzadkością jest świeże spojrzenie, nieoczywista myśl czy zaskakujące rozwiązanie estetyczne. Brakuje też, co było normą przez ostatnie lata, lidera sezonu. Od jakiegoś czasu byli nimi reżyserzy, co znajdowało odzwierciedlenie zarówno w paszportowych nominacjach, jak i samych nagrodach. W tym roku rozrzut nominacji był tak duży, że po raz pierwszy trzeba było zorganizować dogrywkę, gdyż trzy osoby: dramaturżka, scenograf i kuratorka tańca zdobyły identyczną liczbę głosów i punktów. Ostateczne nominacje zaś należy raczej traktować jako wyróżnienia za całokształt twórczości – imponujący w przypadku każdego z trójki nominowanych – niż nagrodę za dokonania ostatniego sezonu.