Pisarz, rocznik 1983 r. Zdaniem nominującego go do Paszportu Michała Nogasia jest z książki na książkę lepszy. „Potrafi uwieść czytelnika pełną mroku, zmroku i ohydy opowieścią o odpychającej, szatańskiej twarzy stolicy. Byłby z tego znakomity film”. Żulczyk sam jest autorem scenariuszy, pochodzi z Mazur, studiował w Olsztynie i Krakowie, mieszka i pracuje w Warszawie. Zadebiutował w 2006 r. w wydawnictwie Lampa i Iskra Boża powieścią młodzieżowo-romantyczną „Zrób mi jakąś krzywdę”. Ma na swoim koncie powieść o młodzieży „Radio Armageddon” (Lampa i Iskra Boża, 2008 r.) i powieść grozy „Instytut” (Znak, 2010 r.), dwie części fantastyczno-przygodowego cyklu dla młodzieży o Tytusie Grójeckim „Zmorojewo” i „Świątynia” (Nasza Księgarnia, 2011 r.) oraz książkę dla dzieci „Zdarzenie nad strumykiem” (ukazała się w serii „Małego Klubu Bunkra Sztuki”, wydawanej przez Galerię Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki w Krakowie). Był stypendystą programu Willa Decjusza i został zwycięzcą międzynarodowego konkursu na esej Young Euro Connect.
„Ślepnąc od świateł” (Świat Książki), najnowsza powieść, za którą otrzymał nominację do Paszportu, jest najdojrzalsza i bardzo precyzyjnie skonstruowana. Łączy elementy powieści sensacyjnej z portretem Warszawy, czyli miasta potwora, oglądanego oczami dilera kokainy. To miasto wymaga życia na wysokich obrotach, nieustannej kreatywności i pracy po 24 godziny na dobę. To wszystko jest możliwe tylko dzięki kokainie. Biorą ją wszyscy, od polityków po znudzone panie domu. To też powieść o złu i o złudzeniach, że wchodząc do bagna, można pozostać sobą. „Współczesna Warszawa u Żulczyka jest jak Los Angeles lat 50. sportretowane przez Jamesa Ellroya: przykryta wieczną nocą, ogarnięta gorączką złota, pulsująca od zbrodni i pożądania, podkręcona i odurzona kokainą – pisze Piotr Kofta.