Czym jest dla ciebie nominacja do Paszportów POLITYKI?
Ogromnym zaskoczeniem.
A czym jest dla ciebie literatura?
Wielkim świętem. Jestem trochę pisarzem amatorem, bo robię to po godzinach, chyba trochę dla siebie. To dla mnie największa pasja.
Kim są twoi czytelnicy?
Mam wrażenie, że to moi kumple, bliscy znajomi. Kiedy piszę książki, myślę właśnie o nich. Najbliżsi znajomi już od dawna namawiają mnie na to, żebym napisał wreszcie książkę w taki sposób, w jaki opowiadam historie przy stole. Czuję za tym tęsknotę i mam nawet na to smak – zobaczymy. Myślę, że tak właśnie będzie wyglądała moja następna książka.
Z jaką najbardziej zaskakującą reakcją się spotkałeś?
Najbardziej zaskoczyły mnie reakcje na „Podkrzywdzie”. Absolutnie się tego nie spodziewałem. Wydawało mi się, że to książka tak osobna, że nikt nie zechce jej przeczytać…
O czym jest „Podkrzywdzie”?
Jest książką o próbie nawiązania bliskiego kontaktu ze światem poprzez przyrodę, naturę. Próbą opisania szczerego zachwytu nad światem. Czyli raczej afirmacją, a nie negacją.
Kiedy zacząłeś pisać?
Pierwsze amatorskie próby podejmowałem we wczesnej młodości, jak to zwykle bywa. Ale takim motorem dla mojego pisarstwa były wyjazdy, pierwsze podróże gdzieś daleko, gdzie zobaczyłem wielką przestrzeń, wielką głuszę, którą chciałem opisać. Teraz tak nie jest. Dobrze, jeśli są podróże, jeśli ich nie ma – to też dobrze.
Kto był pierwszym czytelnikiem twoich tekstów?
Przez długi czas nie pokazywałem ich nikomu.