Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Paszporty POLITYKI

Marcin Świątkiewicz: Param się twórczą odtwórczością

Marzy mi się, żeby wszystko, co robię, było zawsze jak najwyższej jakości.

Czym jest dla ciebie nominacja do Paszportów POLITYKI?
Duża radość, wielka niespodzianka, duże wyróżnienie.

.AŻ/Polityka.

Jak byś scharakteryzował to, czym się zajmujesz?
Moja twórczość – czy raczej odtwórczość – muzyczna koncentruje się przede wszystkim na sztuce epok dawnych, przede wszystkim baroku. To odtwórczość o tyle twórcza, że ta muzyka często zapisana jest bardzo szkicowo, w związku z tym pozostawia dużo miejsca na improwizację, szczególnie dla instrumentalistów realizujących partię basso continuo – czyli akompaniament improwizowany.

Skąd zainteresowanie akurat barokiem?
Być może właśnie przez improwizację. Zainteresowanie to pojawiło się u mnie w szkole muzycznej II stopnia, kiedy poszukiwałem swojej drogi. Byłem w klasie fortepianu, interesowałem się improwizacją i miałem dwie opcje: fortepian jazzowy albo klawesyn. Tak się potoczyły moje losy, że wylądowałem w akademii muzycznej w Katowicach w klasie klawesynu.

Kim są twoi słuchacze?
Środowisko muzyki dawnej jest nieduże, więc twarze na koncertach się powtarzają. To są często ludzie, którzy poszukują w muzyce różnych rzeczy. Dużo dyskutujemy, jest sporo kontrowersji – z punktu widzenia kogoś niezainteresowanego po prostu śmiesznych. Można na przykład godzinami rozmawiać na temat tryli, tj. ozdobników w muzyce Bacha, albo o tym, czy muzykę Bacha należy wykonywać w mniejszej czy większej obsadzie, czy chór powinien być pojedynczy czy też składać się z solistów…

Z jaką najbardziej zaskakującą reakcją na to, co robisz, spotkałeś się dotychczas?
Parę tygodni temu grałem w ramach serii „Matinée” Capelli Cracoviensis, która odbywała się akurat w szpitalu Babińskiego w Krakowie.

Reklama