Czym jest dla ciebie nominacja do Paszportów POLITYKI?
Duża radość, wielka niespodzianka, duże wyróżnienie.
Jak byś scharakteryzował to, czym się zajmujesz?
Moja twórczość – czy raczej odtwórczość – muzyczna koncentruje się przede wszystkim na sztuce epok dawnych, przede wszystkim baroku. To odtwórczość o tyle twórcza, że ta muzyka często zapisana jest bardzo szkicowo, w związku z tym pozostawia dużo miejsca na improwizację, szczególnie dla instrumentalistów realizujących partię basso continuo – czyli akompaniament improwizowany.
Skąd zainteresowanie akurat barokiem?
Być może właśnie przez improwizację. Zainteresowanie to pojawiło się u mnie w szkole muzycznej II stopnia, kiedy poszukiwałem swojej drogi. Byłem w klasie fortepianu, interesowałem się improwizacją i miałem dwie opcje: fortepian jazzowy albo klawesyn. Tak się potoczyły moje losy, że wylądowałem w akademii muzycznej w Katowicach w klasie klawesynu.
Kim są twoi słuchacze?
Środowisko muzyki dawnej jest nieduże, więc twarze na koncertach się powtarzają. To są często ludzie, którzy poszukują w muzyce różnych rzeczy. Dużo dyskutujemy, jest sporo kontrowersji – z punktu widzenia kogoś niezainteresowanego po prostu śmiesznych. Można na przykład godzinami rozmawiać na temat tryli, tj. ozdobników w muzyce Bacha, albo o tym, czy muzykę Bacha należy wykonywać w mniejszej czy większej obsadzie, czy chór powinien być pojedynczy czy też składać się z solistów…
Z jaką najbardziej zaskakującą reakcją na to, co robisz, spotkałeś się dotychczas?
Parę tygodni temu grałem w ramach serii „Matinée” Capelli Cracoviensis, która odbywała się akurat w szpitalu Babińskiego w Krakowie.