Andrzej Muszyński i jego książka „Podkrzywdzie”
Za co nominowaliśmy Andrzeja Muszyńskiego
W 2015 roku Andrzej Muszyński wydał dwie książki. Najpierw był reporterski „Cyklon”, potem proza „Podkrzywdzie”. I jest to rzecz ryzykowna. A to dlatego, że Muszyński z językiem poczyna sobie dość bezczelnie. Każda strona aż kipi od metafor i porównań – od „nieuleczalnej anoreksji wzgórz” po „krwawiący księżyc”. W poezji takie nagromadzenie mogłoby być trudne do zniesienia. Paradoksalnie w prozie ten nadmiar okazuje się czymś innym, nie chodzi o nadzwyczajność czy popis stylistyczny. Stawka, o którą gra Muszyński, jest o wiele wyższa. „Wiosna domagała się opisu. (…) Musieliśmy stworzyć w miejsce zhańbionych zupełnie nowe słowa, cały język, który zdoła sprostać polorowi tak ambitnej pory roku”. My – czyli narrator i dziadek, centralna postać tego świata, tej wsi na skraju pustyni. Dziadek znikał co pewien czas na Podkrzywdziu, czyli nie wiadomo gdzie. To miejsce próbuje potem odnaleźć jego wnuk – narrator.
Muszyński stworzył nie tyle obraz wsi zawieszonej w bezczasie, co pełny świat, schulzowski z ducha. „Za stworzenie bujnego świata na skraju realności i onirycznej baśni. A także idealnie do niego dostosowanego, równie oszalałego i intensywnego gąszczu literackiego języka” – uzasadniała Zofia Król. „Całkiem odpowiedzialnie można go nazwać odnowicielem prozy wiejskiej – twierdzi Dariusz Nowacki. – W swoim debiucie powieściowym »Podkrzywdzie« kontynuuje to, co udanie zaczął w zbiorze opowiadań »Miedza« (2013 r.), czyli pracę artystyczną obliczoną na ocalanie pamięci o kulturze i duchowości świata, który już nie istnieje.