Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Paszporty POLITYKI

Rozmowa ze Skalpelem, czyli Marcinem Cichym i Igorem Pudło

Plądrofonia

Mówi się o was, że jesteście didżejami, producentami, muzykami... Kim właściwie jesteście?

M.C.: Najbardziej to chyba konceptualistami, wcześniej Igor był didżejem, puszczał płyty w klubach i dlatego pewnie nazywa się nas didżejami. Ktoś może nas też nazwać wyrafinowanymi złodziejami, bo plądrujemy różne muzyczne pola, by potem lepić z tych zdobyczy coś własnego i dajemy to ludziom, czyli uprawiamy plądrofonię.

Igor Pudło: – Zawsze najpierw jest pomysł, a potem realizacja, najpierw kompozycja, a później aranżacja. Jesteśmy zatem kompozytorami i realizatorami muzyki. Zdarza mi się korzystać z książki Włodzimierza Kotańskiego „Muzyka elektroniczna”, gdzie są opisy muzyki konkretnej, konceptualnej i gdyby iść tym tropem, okazałoby się, że jesteśmy twórcami muzyki elektronicznej.

W Empikach wasze płyty figurują w katalogu jako jazz...

M.C.: Pisze się też, że uprawiamy nu-jazz, ale to, co robimy, nie jest mimo wszystko muzyką improwizowaną. W Anglii klasyfikują nas jako dance albo downtempo, a w Polsce równie często daje się nam etykietkę „nowe brzmienia”.

I.P.: My sami nie mamy problemów tożsamościowych, po prostu mamy pomysły muzyczne, które realizujemy korzystając z odpowiednich urządzeń i programów komputerowych, a co do nazw, to rzeczywiście jest problem dla dziennikarzy i dla sprzedawców w sklepach.

Stosujecie metodę cut and paste, czyli wytnij i wklej. Bardzo to dziś modne, ale czy muzyka cytatów, zapożyczeń, sampli rzeczywiście ma przed sobą przyszłość?

M.

Reklama