Teatr

Mewa salonowa

Recenzja spektaklu: "Mewa", reż. Agnieszka Glińska

materiały prasowe
Minimalistyczna i pogodna. Rodzaj współczesnej komedii salonowej.

Zamówione przez Teatr Narodowy nowe tłumaczenie Agnieszki Lubomiry Piotrowskiej jest pozbawione poetyckości i patosu wcześniejszych przekładów, lekkie i współczesne. Taka też jest inscenizacja Agnieszki Glińskiej: niby osadzona w XIX-wiecznych realiach (meble, kostiumy), ale dziwnie minimalistyczna i pogodna. Rodzaj współczesnej komedii salonowej.

Aktorka Arkadina (Joanna Szczepkowska) i jej towarzystwo stworzyli sobie sterylny świat złudzeń i konwenansów, w ramach którego nieprzyjmowanie do wiadomości cierpienia (braku talentu, nieszczęśliwej miłości, przegranego życia) ma spowodować jego unicestwienie. Bezskutecznie. Młode pokolenie, mimo że bardziej świadome, powieli schemat. Konstanty (Modest Ruciński) ze spokojną rezygnacją przyjmie kolejne porażki: w miłości i twórczości. Masza (Patrycja Soliman), nieszczęśliwie zakochana jak jej matka, będzie tak jak ona cierpieć po cichu, z konwencjonalnym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Aktorka Nina (Dominika Kluźniak) ironicznie, ale trzymając fason, opowie o swoim rozmienionym na drobne talencie i zawiedzionych marzeniach o sławie.

„Mewa” Glińskiej to opowieść o życiu do bólu poprawnym, konwencjonalnym i nudnym. Opowieść do bólu poprawna, konwencjonalna i nudna.

Mewa, Antoni Czechow, reż. Agnieszka Glińska, Teatr Narodowy w Warszawie

Polityka 49.2010 (2785) z dnia 04.12.2010; Afisz. Premiery; s. 81
Oryginalny tytuł tekstu: "Mewa salonowa"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Między sobą żartują: „Jak poznać biegacza? Sam ci o tym powie”. To już cała subkultura

Strava zastąpiła mi Instagram – wyjaśnia Michał. – Wrzucam tam zdjęcia z biegania: jakiś widoczek, zdjęcie butów, zmęczona twarz, kawka po bieganiu, same istotne rzeczy.

Norbert Frątczak
12.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną