Stwórca menedżerem i ojcem
Recenzja spektaklu: "Ojciec Bóg", reż. Waldemar Śmigasiewicz
Marcin Perchuć jest kolejnym, po Rafale Rutkowskim (grany w Teatrze Polonia „Ojciec polski”), aktorem Teatru Montownia, który mierzy się solo z tematem ojcostwa. Poziom zabawy jest podobny, z tą różnicą, że tym razem zamiast zwykłego Kowalskiego tajniki ojcostwa zgłębić próbuje sam Stwórca. Pokazany jest jako zapracowany menedżer, szef wielkiego koncernu znanego pod nazwą Ziemia, twardą ręką zarządzający pięcioma miliardami pracowników. Jednocześnie ojciec dwóch (!) synów: starszego, zdyscyplinowanego Lucka, który przejął zarząd nad podziemną częścią rodzinnego biznesu, oraz młodszego, zbuntowanego wobec ojcowskich metod zarządzania spod znaku potopów, pogromów i zakładów o dusze, mającego własne pomysły na prowadzenie firmy („make love not war”).
Tekst Wasilewskich inteligentnie i dowcipnie zderza biblijną retorykę ze współczesnymi żargonami: psychologicznym, biznesowym i medialnym. Perchuć, znany szerszej widowni z ról w serialach „Ekipa” i „Usta, usta”, radzi sobie w roli Boga, próbującego na spotkaniu anonimowych rodziców zrozumieć powody buntu syna, naprawdę nieźle. Szkoda, że nie dostał wsparcia ze strony reżysera, który najwyraźniej nie miał żadnego pomysłu na spektakl. No i to zakończenie w stylu kazania wielkopostnego...
Ojciec Bóg, Katarzyna i Jacek Wasilewscy, reż. Waldemar Śmigasiewicz, Klub 1500 m2 do wynajęcia, Warszawa