Przed premierą „Kukły. Księgi blasku”, która odbyła się na festiwalu w Edynburgu, Paweł Passini – autor scenariusza i reżyser – nazwał spektakl metafizyczną kanapką. Składa się z czterech warstw: biblijnej „Księgi Hioba”, świata artystycznej wyobraźni (i pamięci) Tadeusza Kantora (dialog z jego przedstawieniem „Wielopole, Wielopole” z 1980 r.), fragmentów „Dziadów” Mickiewicza oraz żydowskiej kabały. W skrócie: Hiob-Kantor próbuje z pomocą kabały zrozumieć świat, przeniknąć relacje Bóg–człowiek od Adama i Ewy w raju (czyli młodej pary w pustej, łódzkiej fabryce), swoje ludzkie cierpienie i umieranie. Fragmenty z „Dziadów” – przywoływanie czyśćcowych duchów i monolog Konrada, który chce przejąć rząd dusz, to wyraz dość rozpaczliwego buntu człowieka marionetki wobec zgotowanego mu przez Boga stwórcę losu. W roli greckiego chóru komentatorów – trzy anioły w białych giezłach i perukach wyśpiewujące „po amerykańsku”. Tytułowe kukły, tańczący chasydzi jak z obrazka skonfrontowani są z wychudzonym, przerażonym półnagim mężczyzną podrygującym od uderzeń bata. Skojarzeń z Holocaustem jest więcej.
Przeładowanie symboliką, odwołania do Biblii i tradycji żydowskich, hermetyzm to znaki firmowe teatru Passiniego. Jednak spod jego ręki wychodziły już znacznie bardziej wyrafinowane i lepsze w smaku dania niż ta „metafizyczna kanapka”.
Kukła. Księga blasku, reż. Paweł Passini, lubelskie: neTTheatre i Teatr w Sieci Powiązań, oraz Fabryka Sztuki z Łodzi