Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Teatr

Wycieczka do Czarnobyla

Recenzja spektaklu: "Czarnobylska modlitwa", reż. Joanna Szczepkowska

Natalia Rybicka w roli młodej wdowy. Natalia Rybicka w roli młodej wdowy. Krzysztof Bieliński / materiały prasowe
Joanna Szczepkowska zabrała widzów na jedną z ponoć modnych dzisiaj wycieczek do Czarnobyla.

Swietłana Aleksijewicz napisała pasjonujący reportaż, w którym ci, którzy przeżyli katastrofę w Czarnobylu, opowiadają swoje historie – żony strażaków wysłanych do gaszenia pożaru reaktora, które potem towarzyszyły im w umieraniu na chorobę popromienną, matki rodzące chore dzieci, wykonujący absurdalne rozkazy żołnierze, nieinformowani o rozmiarze i znaczeniu zagrożenia mieszkańcy skażonych terenów: wierni członkowie partii, opozycyjnie nastawiona inteligencja, chłopi. Racjonalizm miesza się z irracjonalnym, bo promieniowania nie widać, a powietrze, woda, jagody wyglądają tak samo jak przed katastrofą, więc tym trudniej uwierzyć, że to, co dawało życie, nagle stało się trujące.

Z dźwiękiem migawek aparatów fotograficznych w tle zwiedzamy wymarły krajobraz i oglądamy ludzi duchy, którzy mimo zakazu wrócili na stare śmieci, bo – paradoksalnie – tylko tu mogą żyć. W zdrowym świecie traktowani są w najlepszym razie jako dziwadła, częściej – jak zagrożenie. Opowiadają o katastrofie, o życiu w Związku Radzieckim, odgrywają scenki, ale też pytają: o odpowiedzialność władz i swoją, o słuszność własnych wyborów, znaczenie patriotyzmu. Spektakl nie jest wybitny, ale siła opowieści z nawiązką równoważy braki inscenizacyjne, a aktorzy Studia dają z siebie wszystko.

 

Swietłana Aleksijewicz, Czarnobylska modlitwa, reż. Joanna Szczepkowska, Teatr Studio w Warszawie

Polityka 12.2013 (2900) z dnia 19.03.2013; Afisz. Premiery; s. 71
Oryginalny tytuł tekstu: "Wycieczka do Czarnobyla"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną