Ostatnie dwa spektakle Jana Klaty w Starym Teatrze – „Król Ubu” i „Król Lear” – były efektownymi, ale dość pustymi teledyskami o władzy i religii. Witkacowski „Gyubal Wahazar” w reż. Pawła Świątka jest pod każdym względem kontynuacją tego cyklu: błyszczącym, ale pełnym oczywistości i wystawiającym cierpliwość widza na dużą próbę klipem o władzy i religii. Tytułowy Gyubal w wykonaniu Marcina Czarnika jest skrzyżowaniem showmana i psychopaty. Dzierży władzę absolutną, decyduje o życiu i losie swoich poddanych, którzy zresztą niespecjalnie się buntują, bo dyktatura wydaje im się lepszym wyjściem niż trudy i niepewność demokracji. Zabawa gruczołami, którą w sztuce uprawia demoniczny Doktor Rypmann ma się pewnie dziś rymować z genetyką czy biotechnologią, badanie procentowe kobiety w kobiecie ze straszeniem filozofią gender, autorytaryzm i zaburzenia psychiczne Gyubala z rządami i zachowaniem Władimira Putina, idea męczeńskiego przeobrażenia – z rojeniami prawej strony polskiej sceny politycznej, Ojciec Unguenty – szalony kapłan stworzonej przez siebie sekty i następca Wahazara – z wypowiedziami niektórych hierarchów polskiego Kościoła.
Stanisław Ignacy Witkiewicz, Gyubal Wahazar, reż. Paweł Świątek, Stary Teatr w Krakowie