Miej własną politykę.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Teatr

Podeptane niebo

„Ósmy dzień tygodnia”, słynne opowiadanie Marka Hłaski, przeszło podwójny magiel. Najpierw niemiecki reżyser Armin Petras zaadaptował je na swój poetycko-surrealistyczny styl, potem adaptację przełożyła z powrotem na polski Monika Muskała, a Petras przyjechał do Krakowa, żeby z aktorami Starego Teatru przygotować spektakl.

Rezultat z pewnością był szokiem dla czytelników Hłaski: zamiast dobrze pamiętanych klimatów prozy „polskiego Jamesa Deana”, zobaczyli puste pole torfu pod nagim płotem i postacie jak ze zwariowanego komiksu. Światek ludzików nadrabiających minami swoje życie w pustce, w kłamstwie, wśród głupich gierek – i na tym tle żywą, normalną dziewczynę, która ze sceny na scenę rozstaje się z nadzieją na piękne wejście w dorosłość – by w końcu dać się przelecieć byle komu.

W spektaklu Petrasa nie ma żadnych realiów Polski lat pięćdziesiątych, są tylko rozmaite widowiskowe wariactwa: leje deszcz, fruwa marynarka, ustawieni rządkiem aktorzy skandują chórem kwestie i wygłupiają się na potęgę, każda sylwetka jest tu wyrazista i nieoczekiwana. Amant demonstracyjnie zrywa horyzont z namalowanym niebem, by rzucić go do stóp ukochanej. Ale w sposobie, w jaki Agnieszka (bardzo dobra rola Barbary Wysockiej, jeszcze studentki) „depcze” – odrzuca to sceniczne płótno, jest może więcej ponadczasowej psychologicznej prawdy o zawiedzionym życiu, niż można by odnaleźć, gdyby teatr chciał odtwarzać realia Hłaskowskiej Warszawy.

Reklama

Czytaj także

Nauka

Autorzy artykułów naukowych zaskakująco często się mylą. I co z tego?

Badacze bardzo często przedstawiają odkrycia, wnioski z badań i efekty eksperymentów, które okazują się fałszywe. Nauka ma jednak wbudowane rozmaite mechanizmy ich korekty. I pozostaje najlepszym sposobem na zdobywanie rzetelnej wiedzy o świecie.

Rafał Zwolak
29.11.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną