Historia Karoliny, od dziecka przygotowywanej przez rodziców do kariery, która odmawia udziału w wyścigu szczurów i w dniu swojego ślubu popełnia samobójstwo. Akcja toczy się w krematorium, gdzie rodzice, niedoszły mąż, pierwsza miłość (a nawet wyskrobane dziecko) razem z duchem dziewczyny próbują zrozumieć, co doprowadziło do takiego radykalnego finału.
Niby wszystko to już znamy: rodzina na pierwszy rzut oka normalna (ojciec wykładowca uniwersytecki, matka w domu, córka ładna, zna angielski), na drugi rzut okazuje się dysfunkcyjna. Katolicyzm matki (Maria Maj) bez problemu zaakceptuje skrobankę, byle tylko nikt o niej nie wiedział, a dilera narkotyków jako zięcia, jeśli ma mieszkanie, samochód i, co najważniejsze, nie jest Żydem. Ojciec (Zdzisław Wardejn) to komuch i karierowicz, który pogardza żoną, bo nie ma studiów i nie zna angielskiego, i córką, bo nie jest synem.
Dlaczego więc to zbudowane ze stereotypów przedstawienie wciąga? Bo jest dobrze napisane! Aktorzy zamiast kombinować, jak zagłuszyć szelest papieru, mogą skupić się na grze i stworzyć prawdziwe kreacje, jak młoda Matylda Paszczenko w roli Karoliny. Świetnym pomysłem okazało się też użycie nagrania wideo – zapisu ostatnich chwil Karoliny przed śmiercią.
Szef Laboratorium Tadeusz Słobodzianek (b. krytyk, obecnie ceniony dramatopisarz) udowadnia, jak bardzo młodemu dramatowi potrzebna jest instytucja, w której nad tekstem wspólnie pracują autor, reżyser i aktorzy.