Dobrym pomysłem okazało się zwłaszcza utworzenie przez dyrektora artystycznego teatru Jerzego Zelnika złożonej z ostatniego rocznika absolwentów Filmówki Sceny Młodych.
Dwudziestokilkulatkowie dostali wolną rękę w doborze repertuaru i reżysera, co zaowocowało m.in. „Chorobą młodości” Ferdynanda Brűcknera w reżyserii Ireneusza Janiszewskiego. Jej bohaterowie stoją na progu dorosłości i gorączkowo szukają swojego miejsca w życiu. Chcą się realizować, być szczęśliwi, ale sprawę stawiają na ostrzu noża: zmieszczanieć albo palnąć sobie w łeb. Maria (Kamila Selwerowicz) histerycznie próbuje trzymać się opcji pierwszej: studia, praca w szpitalu, walka o utrzymanie rozpadającego się związku, w dalszej perspektywie małżeństwo.
Po drugiej stronie jest zmysłowa Desiree (Monika Buchowiec), dla której miłość, seks i studia to jedynie spowalniacze na drodze do nicości. Reszta bohaterów ciąży to w jednym, to w drugim kierunku. W „realizacji siebie” pomaga im wiecznie podpity i przyćpany Freder (Mariusz Ostrowski): z kochającej go zahukanej Lucy zrobi dziwkę, chłopakowi Marii wytknie, że jest utrzymankiem, czym sprowokuje go do odejścia, Desiree dostarczy śmiertelną dawkę weronalu.
Przedstawienie nie definiuje, jak sugeruje tytuł, jednej choroby. Jest raczej bogato ilustrowanym (i wiarygodnie zagranym) katalogiem nękających współczesnych młodych ludzi neuroz. Napisanym, w co trudno uwierzyć, osiemdziesiąt lat temu.