Bez łaski
Recenzja spektaklu: „Dogville”, reż. Aleksandra Popławska i Marek Kalita
Film von Triera „Dogville”, sprzed 13 lat, mocno rezonuje z dzisiejszą rzeczywistością. Szukająca schronienia przed zagrożeniem Grace, pod pozorem pomocy zamieniona w niewolnicę przez społeczność miasteczka, które udziela jej schronienia, może dziś symbolizować uchodźcę czy nielegalnie pracującą w Polsce Ukrainkę. W inscenizacji z łódzkiego Nowego Marcin Liber do uniwersalnego kontekstu opowieści o hipokryzji, ksenofobii i sadyzmie dodał rodzimy kontekst objawiający się w polskich ludowych strojach. Popławska i Kalita w Syrenie pozostają przy uniwersalizmie, nie dopowiadają, ale raczej z braku pomysłu niż dla zasady. Grace (sama Popławska) jest postacią poskładaną z klisz, rozmytą i bez wyrazu – jak cały spektakl. Z początku niczym femme fatale z kina noir, w kolejnych scenach zmienia się w uosobienie anielskiej dobroci i niezłomnych zasad moralnych. By zakończyć spektakl jako anioł zemsty, wymierzający mieszkańcom Dogville zasłużoną karę z pomocą tatusia gangstera. Może to metafora dzisiejszych ataków terrorystycznych w Europie? Stary kontynent nie przyjął godnie imigrantów z krajów muzułmańskich, to teraz stają u boku terrorystów i wymierzają karę. Naciągane? Czego to człowiek nie wymyśli, gapiąc się na pozbawione sensu, rytmu i dobrego aktorstwa streszczenie głośnego filmu.
Lars von Trier, Dogville, reż. Aleksandra Popławska i Marek Kalita, Teatr Syrena w Warszawie