Z małego miasta nasze sny
Recenzja spektaklu: „Aktorzy koszalińscy, czyli komedia prowincjonalna”, reż. Piotr Ratajczak
Ratajczak zdobył zaufanie aktorów wcześniejszymi świetnymi koszalińskimi produkcjami, co procentuje w nowym spektaklu, bazującym na improwizacjach i rozmowach. Uwspółcześniona wersja historii z filmu – na prowincjonalną scenę przyjeżdża awangardowy reżyser z Warszawy, zespół liczy na dzieło, z którym pokaże się na najważniejszych festiwalach, a on na bezbolesną chałturę i łatwe pieniądze – jest obudowana aktorskimi improwizacjami i osobistymi wypowiedziami. Zaczyna się od tego, jak trafili na koszalińskie deski – przez przypadek, bo CV wysłali do wszystkich teatrów w Polsce, a odpowiedział tylko BTD, bo gdzieś trzeba zacząć itd. Kończy zaś marzeniami: o rolach, karierze, życiu, postanowieniami i apelami – politycznymi, matrymonialnymi oraz żeby przyjeżdżający do Koszalina reżyserzy nie traktowali pracy tu jak chałtury, bo prowincja czy nie, są tu wrażliwi ludzie, na scenie i na widowni. Po drodze zaś są mniejsze i większe życiowe dramaty, zawody, frustracje. Widać, jak wiele ich ta szczerość kosztuje. Nagrodą są oklaski na stojąco. Bo to też spektakl – lustro, hamletowska pułapka na myszy, zmuszająca do podobnych życiowych rewizji po drugiej stronie rampy, nie tylko w Koszalinie.
Piotr Rowicki i Piotr Ratajczak, Aktorzy koszalińscy, czyli komedia prowincjonalna, reż. Piotr Ratajczak, Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie