Teatr

Z małego miasta nasze sny

Recenzja spektaklu: „Aktorzy koszalińscy, czyli komedia prowincjonalna”, reż. Piotr Ratajczak

Aktorzy koszalińscy ironicznie o chałturze. Aktorzy koszalińscy ironicznie o chałturze. Izabela Rogowska / materiały prasowe
„Aktorzy prowincjonalni”, film Agnieszki Holland sprzed 40 lat z prowincjonalnym teatrem jako ówczesną Polską w pigułce, w Koszalinie stali się pretekstem do osobistej, szczerej i poruszającej wypowiedzi tutejszego zespołu.

Ratajczak zdobył zaufanie aktorów wcześniejszymi świetnymi koszalińskimi produkcjami, co procentuje w nowym spektaklu, bazującym na improwizacjach i rozmowach. Uwspółcześniona wersja historii z filmu – na prowincjonalną scenę przyjeżdża awangardowy reżyser z Warszawy, zespół liczy na dzieło, z którym pokaże się na najważniejszych festiwalach, a on na bezbolesną chałturę i łatwe pieniądze – jest obudowana aktorskimi improwizacjami i osobistymi wypowiedziami. Zaczyna się od tego, jak trafili na koszalińskie deski – przez przypadek, bo CV wysłali do wszystkich teatrów w Polsce, a odpowiedział tylko BTD, bo gdzieś trzeba zacząć itd. Kończy zaś marzeniami: o rolach, karierze, życiu, postanowieniami i apelami – politycznymi, matrymonialnymi oraz żeby przyjeżdżający do Koszalina reżyserzy nie traktowali pracy tu jak chałtury, bo prowincja czy nie, są tu wrażliwi ludzie, na scenie i na widowni. Po drodze zaś są mniejsze i większe życiowe dramaty, zawody, frustracje. Widać, jak wiele ich ta szczerość kosztuje. Nagrodą są oklaski na stojąco. Bo to też spektakl – lustro, hamletowska pułapka na myszy, zmuszająca do podobnych życiowych rewizji po drugiej stronie rampy, nie tylko w Koszalinie.

Piotr Rowicki i Piotr Ratajczak, Aktorzy koszalińscy, czyli komedia prowincjonalna, reż. Piotr Ratajczak, Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie

Polityka 40.2018 (3180) z dnia 02.10.2018; Afisz. Premiery; s. 79
Oryginalny tytuł tekstu: "Z małego miasta nasze sny"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną