Teatr

Let It Be

Recenzja spektaklu: „Twist&Shout”, reż. Santiago Bello

„Twist&Shout”, reż. Santiago Bello „Twist&Shout”, reż. Santiago Bello Marianna Kulesza / materiały prasowe
Warszawska Rampa konsekwentnie kontynuuje tradycję musicali wykorzystujących utwory legend rocka.

Warszawska Rampa konsekwentnie kontynuuje tradycję musicali wykorzystujących utwory legend rocka. Był Jim Morrison, Nick Cave i Queen, przyszedł moment na największych – The Beatles. Sprawnie poprowadzona komediowo-kryminalna akcja toczy się – jakżeby inaczej – gdzieś w czasach hipisów, ale bohaterami są zwykli mieszkańcy pewnej kamienicy w Liverpoolu, w których codzienne życie dramatycznie wdziera się frommowski dylemat „mieć czy być?”. Rozwiązanie problemów widzą w bogactwie ich sąsiada, sklerotycznego staruszka sierżanta Peppera. Mnóstwo tu złośliwego, ale bardzo zabawnego naigrawania się z dzieci kwiatów, nieco naiwnych prawd życiowych w stylu Castanedy i szczypta nostalgii. Scena wiruje od tańca i żywiołu, co dziwić nie powinno, zważywszy, że reżyserował Hiszpan, który jednocześnie jest choreografem. I to, co najważniejsze – wielkie przeboje Beatlesów w lekko uwspółcześnionych aranżacjach, co wcale im nie zaszkodziło. 

Twist&Shout, reż. Santiago Bello, Teatr Rampa w Warszawie

Polityka 42.2018 (3182) z dnia 16.10.2018; Afisz. Premiery; s. 75
Oryginalny tytuł tekstu: "Let It Be"
Reklama