Pamięci nieznanych żołnierzy
Recenzja spektaklu „Jak być kochaną”, reż. Lena Frankiewicz
Tekst Kazimierza Brandysa (sfilmowany w 1962 r. przez Wojciecha Jerzego Hasa z Barbarą Krafftówną w głównej roli) o pamięci osobistej zderzonej z pamięcią oficjalną znów nabrał mocy wystąpienia politycznego. „Jesteśmy nieznanymi żołnierzami” – mówią o sobie Felicja (Gabriela Muskała) i Wiktor (Jan Frycz), aktorzy, którym wybuch wojny przerwał próby do „Hamleta”, on grał tytułowego bohatera, ona – zapatrzona w niego, miała zadebiutować rolą Ofelii. Spoliczkował kolegę z zespołu – volksdeutscha, ukrywała go i chroniła, z miłości i z rozkazu AK, grała w niemieckim teatrze, przeżyła gwałt. Miłość okazała się jednostronna, jej poświęcenie – jego pułapką, sąd koleżeński skazał ją za kolaborację, a po latach została gwiazdą radiowej telenoweli, uosobieniem ideału kobiecej dbałości o rodzinę. W samolocie do Paryża wspomina, docieka i fantazjuje, a współpasażerowie (m.in. brawurowy w każdym wcieleniu Arkadiusz Janiczek) stają się aktorami w teatrze jej pamięci. Spektakl jest nierówny, ale zdarzają się w nim sceny niezwykle poruszające, a także celnie trafiające w czułe punkty naszej rzeczywistości. Aktorstwo Gabrieli Muskały i Jana Frycza jest za to najwyższej próby przez cały czas, a kameralność Sceny przy Wierzbowej pozwala oglądać ten genialny duet z bliska. Warto wykorzystać tę szansę.
Jak być kochaną, według opowiadania Kazimierza Brandysa, reż. Lena Frankiewicz, Teatr Narodowy w Warszawie