Solistka lepsza od reżyserki
Recenzja spektaklu: „Halka (wersja wileńska)”, reż. Agnieszka Glińska
Przed swoim reżyserskim debiutem operowym Agnieszka Glińska w rozmowie opisała Halkę jako „dzielną, zadziorną i wrażliwą dziewczynę, która chciała od życia czegoś więcej i natychmiast dostała po głowie”. Diagnoza poniekąd słuszna, ale na scenie widzimy coś całkiem innego. Obiecująco wyglądał początek, gdy znakomita w tej roli głosowo i aktorsko Ilona Krzywicka weszła już podczas uwertury, z ciekawością rozglądając się po nieznanym otoczeniu. Niestety w dalszej części utworu reżyserka pokusiła się o łopatologię, otaczając Halkę i towarzyszące jej osoby grupą tancerzy-performerów, przebranych (podobnie jak goście na zaręczynach Janusza) w czarne suknie, i to zarówno kobiety, jak i mężczyźni, i odgrywających scenki rodem z zakładu dla obłąkanych. Po co było personifikować emocje bohaterki, podczas gdy ona najlepiej wyraża je sama?
Stanisław Moniuszko, Halka (wersja wileńska), reż. Agnieszka Glińska, Teatr Wielki-Opera Narodowa