Teatr

Gwałtu, nic się nie dzieje!

◊ ◊ ◊

Zdaje się, że młody reżyser Gabriel Gietzky z farsy Aleksandra Fredry chciał zrobić historię uniwersalną i ponadczasową. „Gwałtu, co się dzieje!” miała być punktem wyjścia do portretu rządzących.

Prawa ustala się według aktualnego widzimisię, rządzi się za pomocą terroru; zdrowy rozsądek przegrywa z emocjami, informacja z plotką, prawdomówność z lizusostwem... Znacie? To posłuchajcie.

Rzecz co prawda dzieje się w Osieku i dotyczy fikcyjnej sytuacji objęcia (gwałtem) władzy przez kobiety, jednak myśl była (i jest) czytelna: chodzi o rzeczywistych władców Rzeczpospolitej. Nie tylko Trzeciej, jak chcieliby jedni, czy Czwartej, jak chcieliby drudzy. Z tego powodu reżyser, poza współczesnymi ubraniami, aluzji do naszych czasów w przedstawieniu nie umieszcza. A jednak zamiast teatralnej perełki powstała produkcja, do jakich Teatr Powszechny nas ostatnimi laty przyzwyczaił: bezbarwna, pełna aktorskich szarż, nudna.

Brak tu rytmu, precyzji myśli, pewnej ręki w prowadzeniu aktorów. Dlatego bieganina, krzyk, rysowane grubą kreską charaktery – cały ten farsowy sztafaż – tylko irytuje i męczy.  

Gwałtu, co się dzieje!, reż. Gabriel Gietzky, Teatr Powszechny w Warszawie

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną