Teatr

50 lat czekania

◊ ◊ ◊ ◊ ◊

Teatr Narodowy postanowił uczcić setną rocznicę urodzin Samuela Becketta, wystawiając „Czekając na Godota” – pierwszą i najsłynniejszą sztukę autora, goszczącą na scenach całego świata od ponad pięćdziesięciu lat.

Wyreżyserował ją naczelny specjalista od Becketta na Europę Środkowo-Wschodnią Antoni Libera. Reżyser nie próbuje odpowiadać na pytanie, kim jest tytułowy Godot, wystawia dramat zgodnie ze wskazówkami autora, tematem czyniąc głęboki kryzys wiary, bankructwo wszelkich wartości, idei i przekonań powodujące zagubienie współczesnego człowieka.

Nierozłączna para: plebejski Gogo i inteligencki Didi, tym razem – w bardzo zresztą dobrym – wykonaniu innej nierozłącznej pary: Zbigniew Zamachowski/Wojciech Malajkat, beznadziejnie czekają na coś (Coś?), co nada ich pustej egzystencji jakiś sens. Czas pomaga im zabić kolejna para: władczy Pozzo (przerysowany, wielkopański Jerzy Radziwiłowicz) i jego niewolnik Lucky (Jarosław Gajewski).

Plusem tego przedstawienia są: dobre, rzetelne aktorstwo, czystość reżyserii, minimalizm scenografii (rachityczne drzewko i kamień), brak jednego zbędnego gestu. Minusem – brak osobistego piętna twórców, spowodowany restrykcyjnym trzymaniem się pozostawionych przez autora wskazówek inscenizacyjnych.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną