Teatr

Cyganeria czasów AIDS

Nareszcie! Na deskach chorzowskiego Teatru Rozrywki odbyła się polska prapremiera słynnego musicalu „Rent”.
Premierze światowej (1996) towarzyszyło symboliczne, acz smutne wydarzenie – w jej przededniu zmarł twórca „Rent” Jonathan Larson. Symboliczne, bowiem widmo śmierci cały czas krąży nad bohaterami musicalu: grupą młodych ludzi zamieszkujących strych opuszczonej i zrujnowanej nowojorskiej fabryki. Przedziwna to mieszanina: lesbijki i transwestyta, niespełniony muzyk i reżyser, tancerka-narkomanka. Żyją bez prądu, bez pieniędzy, bez perspektyw na przyszłość, a przede wszystkim w świecie, w którym narkotyki i AIDS zbierają obfite, tragiczne żniwo. Mimo to, a może właśnie dlatego, tym bardziej intensywnie żyją, kłócą się i kochają, szaleńczo bawią, a przede wszystkim marzą i snują życiowe wizje, których zapewne nigdy nie zrealizują. Chorzowski spektakl wyreżyserował, znany dotychczas raczej jako dramaturg, Ingmar Villqist. Zrobił to bardzo rzetelnie, z szacunkiem dla oryginału, unikając na szczęście tradycyjnych musicalowych fajerwerków, a koncentrując się na tym, co w „Rent” najważniejsze – uchwyceniu emocji i psychologicznych relacji między głównymi bohaterami i sportretowaniu ich naturalnego środowiska – środowiska przegranych i wyklętych wyrzutków nowojorskiej bohemy. Miał zresztą w realizacji tego zadania mocne wsparcie w postaci surowych, ale wyrazistych dekoracji Pawła Dobrzyckiego i niezwykle sugestywnej choreografii Katarzyny Aleksander-Kmieć (genialny wątek aniołów śmierci towarzyszących cały czas bohaterom). A przede wszystkim ze strony aktorów, którzy równie dobrze tańczą, śpiewają i ujawniają zdolności dramatyczne. Gdybym jednak miał kogoś wyróżnić, mój wybór padłby na Macieja Balcara (świetny głos), Dominika Koralewskiego, Jakuba Lewandowskiego (rewelacyjny transwestyta), Izabellę Malik i Annę Srokę. 

Ocena: 5/6
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Europa zadrżała po rozmowie Trumpa z Putinem. Rozumie już, że została sama?

Z europejskich stolic dobiegają głosy przerażenia i fatalizmu. W czasie konwersacji z prezydentem Rosji amerykański przywódca dał do zrozumienia, że chce wojnę w Ukrainie zakończyć za wszelką cenę, a bezpieczeństwo Europy nie ma dla niego znaczenia.

Mateusz Mazzini
13.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną