„Polityka” prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Teatr

Cyrulik kameralny

Zrobiony tradycyjnie. Znakomicie opracowany ruch sceniczny.

W tym sezonie w operach polskich wiosną nosi się „Cyrulika sewilskiego”. Po Teatrze Wielkim w Łodzi przyszła kolej na Warszawską Operę Kameralną, a w końcu maja czeka nas premiera w Operze Narodowej. W WOK było to właściwie wznowienie – sześć lat temu „Cyrulika” wystawiono tu w ramach Festiwalu Rossiniowskiego w reżyserii tej samej Jitki Stokalskiej, ale z barwną scenografią Łucji Kossakowskiej i w innej obsadzie niż obecnie. W tej wersji scenografię, prostą i realistyczną, nawiązującą do architektury starej Sewilli, opracowała Marlena Skoneczko.

Przedstawienie zrobione jest tradycyjnie, a zwroty akcji podkreślone są znakomicie opracowanym ruchem scenicznym. Gorzej z orkiestrą i śpiewakami, w większości młodymi, którzy jeszcze niepewni są swoich głosów i mają braki techniczne. Elżbieta Wróblewska jest dopiero materiałem na Rozynę: zbyt sztywna aktorsko, zbyt surowa wokalnie.

Sylwester Smulczyński dostał od publiczności owacje, ale nie w pełni zasłużone: ma nerw aktorski, ma głos, i to ruchliwy, ale nie umie utrzymać intonacji; porywa się na zwykle wykreślane, bo zbyt trudne arie, ale śpiewa je po prostu nieczysto. Lepiej wypada Robert Szpręgiel (Figaro), ale klasą dla siebie są starzy wyjadacze: Andrzej Klimczak (Bartolo) i Sławomir Jurczak (Basilio).

  
 

Reklama

Czytaj także

Społeczeństwo

Zdelegalizować Kaczyńskiego, Trumpa i Orbána? Czyli jak naprawić kraj po populistach. Będzie wrzask

Prof. Kim Scheppele, socjolożka, o tym, jakie metody ma demokracja, aby poradzić sobie ze skutkami rządów populistów.

Jacek Żakowski
03.12.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną