Wypada zacząć od wyjaśnienia zaskakującego (szczególnie, jak na stateczną Zachętę) tytułu. To cytat z wierszyka autorstwa równie statecznego konceptualnego artysty Edwarda Krasińskiego: „Coś mnie korci/aby zrobić/siusiu w torcik”. Kuratora wystawy Karola Radziszewskiego najwyraźniej też korciło, bo przygotował ekspozycję ze wszech miar niezwykłą: prowokującą, z zaskakującymi skojarzeniami, bez zahamowań, ale też mądrą i skłaniającą do wielu refleksji. Rzecz teoretycznie najnudniejszą pod słońcem, czyli przegląd magazynów, zamienił we frapującą przygodę, a dzieła sztuki potraktował bez nabożności, niekiedy z humorem, jako artystyczne tworzywo do budowania własnych wizji. Ale nie ma się co dziwić, wszak sam kurator, występując w roli artysty, wielokrotnie dawał wyraz luźnego stosunku do zastanych hierarchii wartości, tabu, konwenansów i obyczajów.
Ta wystawa to ciekawa gra ze współczesnymi kuratorskimi strategiami, z przyzwyczajeniami i gustami widzów, a także głos w dyskusji na temat relacji artysta-dzieło-świat zewnętrzny. Dla Zachęty brawa za odwagę i dystans, dla kuratora-artysty za wyciągnięcie z piwnic prawdziwego panoptikum artystycznego i za bardzo nowatorskie potraktowanie wyświechtanej formuły „ze zbiorów”.
Siusiu w torcik, wystawa ze zbiorów Zachęty Narodowej Galerii Sztuki, Zachęta, czynna do 22 listopada