Wystawy

Duchy historii

Recenzja wystawy: „Gdy sztuka spotyka się z polityką”

Wampir złości, 1917 r. Wampir złości, 1917 r. Muzeum Bolesława Biegasa w Warszawie / materiały prasowe
O Bolesławie Biegasie, artyście dzisiaj trochę zapomnianym, po raz pierwszy głośno zrobiło się podczas Salonu Niezależnych w Paryżu w 1907 r.

Malarz zaprezentował tam „Wojnę rosyjsko-japońską”, na której w walce jujitsu spotykają się car Mikołaj II i cesarz Matsuhito, a pojedynkowi przyglądają się przywódcy największych światowych potęg. Wszyscy zostali sportretowani nago. Już po kilku godzinach komisarz policji nakazał obraz usunąć. Otwarta właśnie wystawa w Muzeum Narodowym w Gdańsku przypomina twórczość artysty, który nie stronił od polityki i symbolizmu. Poza obrazami, które wywoływały skandale (był kolejny, też w Paryżu, rok później), w gdańskim muzeum zobaczymy serię „Wampiry wojny”, która powstała pod wpływem koszmaru wojny i zła, jakie wywołała. Biegas pokazuje, jak człowiek nieustannie walczy z wampirami symbolizującymi zło, te dzieła są już bardziej uniwersalne i metaforyczne.

Najmocniejsza jest jednak część trzecia ekspozycji – „Politycy”. To portrety przywódców, którzy zapisali się na kartach historii w XX w.: Churchilla, de Gaulle’a, Roosevelta, Piłsudskiego (to obraz największy, bo jego Biegas darzył ogromną estymą), ale też Mussoliniego, Hitlera czy Stalina. Wklejeni w sferyczne tło niekończącego się uniwersum, zostali zestawieni razem, niezależnie od zasług i win, przeminęli, a teraz jawią się niczym duchy historii. Może to forma terapii od biegu historii, ale też dzisiejszych newsów: żądni władzy na tym świecie przeminą, a uniwersum bez względu na ich wyczyny przetrwa. Podkreśla to obraz na końcu wystawy, na którym jest już tylko barwne i sferyczne tło, bez jakiejkolwiek historycznej postaci.

Bolesław Biegas. Gdy sztuka spotyka się z polityką, Muzeum Narodowe w Gdańsku, wystawa czynna do 17 czerwca

Polityka 13.2018 (3154) z dnia 27.03.2018; Afisz. Premiery; s. 86
Oryginalny tytuł tekstu: "Duchy historii"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Afera upadłościowa, czyli syndyk złodziejem. Z pomocą sędziego okradał upadające firmy

Powstała patologia: syndycy zawyżają koszty własnego działania, wystawiają horrendalne faktury za niestworzone rzeczy, sędziowie to akceptują, a żaden państwowy urzędnik się tym nie interesuje. To kradzież pieniędzy, które należą się przede wszystkim wierzycielom.

Violetta Krasnowska
12.06.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną