W styczniu, na tradycyjnym spotkaniu mistrzów NBA z prezydentem USA, Barack Obama zaczął od pochwał i uprzejmości. Sam gra w koszykówkę i dobrze się na niej zna, ale zaskoczył uwagami o niesportowym charakterze. „Spójrzcie na Dwyane’a Wade’a, serce tej drużyny. Ma najlepsze w zespole statystyki w blokach, a oprócz tego na pomeczowej konferencji zawsze występuje ubrany tak, że można by mu zrobić sesję zdjęciową do magazynu »GQ« – mówił prezydent. – Dwyane, zrób krok do przodu, pokaż wszystkim swoje buty”.
Wade miał wtedy na sobie różowo-szare pantofle od Christiana Louboutina za prawie 700 dol., które zademonstrował bez wahania. Moda w NBA stała się czymś bardzo poważnym.
Wypracowany styl
Szaleństwa na punkcie stylu, które ogarnęło NBA w tym sezonie, nie da się porównać z tym, co się dzieje w żadnym innym popularnym sporcie. Nawet piłce nożnej czy tenisie. Na oficjalnej stronie NBA istnieje nawet specjalny dział „Style”, w którym zaproszeni styliści komentują to, w co danego dnia ubrali się poszczególni zawodnicy. Analizuje się dobór faktur materiałów, wymienia konkretne marki, w których pojawili się koszykarze.
Modne jest klasyczne krawiectwo na miarę – tailoring, w Los Angeles (gdzie grają aż dwie drużyny) i w Nowym Jorku działają krawcy, którzy utrzymują się tylko i wyłącznie z szycia garniturów czy koszul dla zawodników.
Modne jest noszenie ekstrawaganckich kreacji od topowych projektantów. Odwieczny problem koszykarzy polega na tym, że żadna wielka marka nie szyje ubrań w rozmiarze pasującym na osobę o wzroście 208 cm.