Szósta rano. Tylko ludzie skowronki potrafią o tej porze pracować na pełnych obrotach. Nie marudzą jak sowy, które trudno o świcie dobudzić. Za nami najdłuższy dzień w roku, więc poranne męczarnie nie są dla sów tak okrutne jak zimą. Ale niezależnie od zimy czy lata, szczyt aktywności i tak przypada u nich na wieczór i noc.
– Śpioch, leń, obibok. Tyle razy już to słyszałem – wyznaje Marek, który przychodziłby do pracy najchętniej około południa. – Od dziecka byłem poddawany torturom wczesnego wstawania, ale niczego to nie zmieniło. Wysypiam się tylko w weekendy, kiedy nic nie zrywa mnie z łóżka.
Na dźwięk budzika źle reaguje większość ludzi o sowich upodobaniach, a wbrew potocznym poglądom ten typ występuje trzykrotnie częściej niż wzorzec skowronków. – Tak, jestem w mniejszości – potwierdza lubiący wstawać o świcie prof. Bronisław Cymborowski, autor książki „Zegary biologiczne” i znawca chronobiologii, zajmującej się badaniem rytmów, którym codziennie, przez 365 dni w roku, poddawany jest nasz organizm.
„Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje” – powiada ludowe przysłowie wychwalające zalety skowronków, którym owe rytmy pomagają budzić się o świcie. Czy jednak przynoszą profesorowi obiecane profity? – Znam wiele sów bogatszych ode mnie, nieróżniących się inteligencją ani zdrowiem – zaprzecza obiegowej opinii. Brytyjscy naukowcy już jakiś czas temu zbadali wpływ pory zasypiania i pobudki na ogólną kondycję oraz sytuację materialną ludzi – były podobne. – Odmienny tryb życia nie wynika z różnic osobowości, lecz z natury naszego wewnętrznego chronometru reagującego na światło i ciemność – wyjaśnia ekspert.
Pochwała Słońca
W minionych latach zrobiono naprawdę sporo, by ludziom obrzydzić Słońce.