Doskonałym przykładem takiej komunikacji jest small talk, zwany również czasami rozmową „o niczym”.
Po co?
Small talk pomaga przełamać pierwsze lody (break the ice), wypełnić krępującą ciszę (break an awkward silence), znaleźć z rozmówcą wspólne zainteresowania i płaszczyznę porozumienia (find common ground) i nastawić go do siebie pozytywnie.
W polskiej kulturze i obyczajach small talk postrzegany jest jednak często jako kompletna strata czasu. Wolimy model let’s get straight down to business, czyli przechodzimy od razu do konkretów. W większości krajów anglojęzycznych natomiast small talk to organiczna część rozmowy i nieangażowanie się nią może być postrzegane jako niegrzeczne, szkodzi niekiedy nawiązaniu relacji z rozmówcą.
Dodatkowo umiejętność prowadzenia rozmowy „o niczym” stanowi nawet 50 proc. komunikacji biznesowej. Dlatego też small talk jest największym wyzwaniem dla osób uczących się biznesowego angielskiego. Bez problemów potrafią one mówić po angielsku o szczegółach swojej pracy, schody zaczynają się wtedy, kiedy mają np. nawiązać rozmowę w czasie służbowej kolacji.
Gdzie i kiedy?
Small talk prowadzi się wszędzie, najczęściej wtedy, kiedy na coś czekamy lub coś rozpoczynamy, np.: przed rozpoczęciem spotkania (before a meeting), w windzie (in a lift), na imprezie służbowej (at a work function) czy na kolacji z gośćmi biznesowymi (at a business dinner).
Jak zacząć?
W klasycznych podręcznikach do języka angielskiego równie klasyczne zagajenie i odpowiedź na nie wygląda następująco:
John: How do you do?