Jest przecież co najmniej kilka rodzimych wersji mowy Szekspira. Oto miniprzewodnik po najbardziej rozpoznawalnych wariantach języka angielskiego na Wyspach Brytyjskich.
Pierwszy kontakt – Londyn
W Londynie należy uważać, aby nie paść ofiarą niesławnego dialektu Cockney Rhyming Slang, stworzonego na wschodzie Londynu w XIX wieku – właśnie po to, żeby ludzie z zewnątrz nic z niego nie rozumieli. Wymyślone słowa mają się kojarzyć dźwiękowo z tymi, które powinny być użyte w zdaniu. Przykładowo: jeżeli mieszkaniec Londynu powie o kimś brown bread (chleb razowy), najpewniej ma na myśli, że jest on dead (zmarły). Wiele z tych wyrażeń rozpowszechniło się po całym kraju:
Apples and pears (jabłka i gruszki) = stairs (schody)
Dog and bone (pies i kość) = phone (telefon)
Trouble and strife (kłopot i spór) = wife (żona)
W dialekcie tym nierzadko słowa używane są w taki sposób, że osoba mówiąca wypowiada tylko pierwsze słowo z danej zlepki: „So I ran up the apples and got straight on the dog to me trouble!” (Wbiegłem na górę po schodach i od razu zadzwoniłem do żony).
Droga na daleką północ – Szkocja
Jeszcze trudniej jest jednak w Szkocji. Nawet angielscy turyści, którzy wybiorą się w te rejony, patrzą ze zdziwieniem, gdy miejscowi otwierają usta.
Zamiast yes (tak) mówią tam aye; zamiast small (mały) mówią wee, a zamiast fine (dobrze) mówią braw. A to dopiero początek. Całe zdanie tworzy się tam inaczej. Chcąc kogoś uspokoić, typowy Szkot powiedziałby: „Dinna fash yersel” (nie denerwuj się – ang.