Tuż po pierwszej wojnie światowej fabryka należąca do Società Italiana Prodotti Esplodenti – Włoskiego Towarzystwa Materiałów Wybuchowych – położona w miejscowości Ferrania w Ligurii, była zmuszona do zmiany profilu. Dotychczas eksportowała proch do Rosji, teraz pokrzyżowała jej plany rewolucja październikowa – główny klient Włochów, wojsko carskie, przestało istnieć. W zakładach pozostał jednak spory zapas nitrocelulozy, którą szczęśliwie można było wykorzystać również w czasach pokoju – produkując taśmę celuloidową.
Tak doszło do narodzin firmy nazwanej po prostu Ferrania, która przez wiele lat miała zasilać świat włoskiego kina i fotografii. W pełni rozwinęła skrzydła, gdy w latach 20. Leica wprowadziła na rynek pierwsze aparaty małoobrazkowe.
Dekadę później klisze z Ligurii znów zderzyły się z wielką polityką. Przypadły do gustu reżimowi Mussoliniego. Władze nakłaniały ludzi kina, by prawdziwie włoskie filmy kręcili na stuprocentowo włoskiej taśmie. Prawdziwie złotym okresem Ferranii stały się jednak lata powojenne, gdy Italia zachwycała świat oryginalnym językiem filmowym. Federico Fellini, Vittorio de Sica czy Pier Paolo Pasolini – wszyscy najwięksi korzystali z ich klisz. Ferrania produkowała w czerni i bieli, a od 1947 r. również w kolorze. W 1960 r. Sophia Loren zdobyła Oscara za główną rolę w dramacie „Matka i córka” de Siki, nakręconym na flagowym produkcie firmy – czarno-białym filmie P30; trzy lata później sukces w Ameryce powtarza „Osiem i pół” Felliniego. Dzięki temu Ferrania wkrótce wypuszcza na rynek filmy P30 w innych formatach, aby fotografowie i filmowcy mogli tworzyć „à la Fellini”.