Sztuka spadania
Dean Potter: tragiczny koniec mistrza sportów ekstremalnych
Od dziecka śniło mu się spadanie. Mógł być to wynik nieszczęśliwego wypadku, którego doznał jako 5-latek w Izraelu, gdzie rodzina przeniosła się na czas misji ojca, oficera wojsk ONZ. Mieszkali w kamiennym domu otoczonym przez migdałowce. Malec, wspinając się na dach po migdały, upadł i uderzył głową o patio. Przechodzące Beduinki otoczyły go, śpiewając mistyczne pieśni i sypiąc sól na zaznaczone krwią miejsce upadku, odpędzały z niego złe duchy. „I wtedy zniknął mój lęk wysokości i nigdy nie wrócił” – opowiadał tę historię jak początek własnego mitu.
A w tekście napisanym dla miesięcznika „Góry” dodawał: „Dzięki temu już we wczesnym wieku odebrałem praktyczną lekcję podstawowej zasady wspinania bez asekuracji: »nigdy nie odpadaj«”.
Potem nieraz, gdy pędził w powietrzu, wyrastało przed nim nagle martwe drzewo. Czuł wtedy dziwne szarpnięcie między ramionami. Ten sen prześladował go niemal co noc. Uważał go za przepowiednię swojej śmierci. Ale zamiast potraktować jako ostrzeżenie, oswajał lęk przed nią, wychodził jej naprzeciw. Wspinając się na najtrudniejsze klify świata bez asekuracji. Chodząc bez asekuracji na linie nad przepaścią. Skacząc ze skał i szybując blisko ścian w specjalnym skrzydlatym kombinezonie, jakim w dosłownym znaczeniu jest wingsuit. „Latające wiewiórki” – tak często nazywani są skoczkowie spadochronowi odziani w ten strój. Jego twórcy musieli obserwować nazywane tak powszechnie polatuchy, wiewiórki, które dzięki błonom lotnym tworzonym przez fałdy skóry pomiędzy przednimi a tylnymi kończynami są w stanie skakać i przemieszczać się lotem ślizgowym na kilkudziesięciometrowe odległości.