Adam Grzeszak: – Pańskie miasto to Szczecin czy Stettin?
Roman Czejarek: – Szczecin. Tam się wychowałem, chodziłem do szkoły, studiowałem. Tam zacząłem pracę jako młody dziennikarz. Moje pierwsze korespondencje ze Szczecina jeszcze w latach 80. publikowała POLITYKA, z czego byłem bardzo dumny. Ale fascynuje mnie też przeszłość miasta, czyli Stettina.
Dla słuchaczy radiowej Jedynki jest pan głosem „Lata z Radiem”, widzowie TVP znają pana z teleturniejów i innych programów. Mało kto wie, że jest pan autorem wielu książek o Szczecinie. Ilu konkretnie?
Dziesięciu. Właśnie piszę jedenastą.
Czemu będzie poświęcona?
To będzie kontynuacja mojej ostatniej książki „Sekrety Szczecina”. Zdradzę kolejne tajemnice tego miasta.
Szczecin sam w sobie jest sekretem. Nie zaistniał w polskiej zbiorowej świadomości.
Co dziwniejsze, praktycznie nie istnieje także w świadomości niemieckiej. Jakby go nie było. Nie ma wspólnoty ludzi pochodzących ze Stettina, nie ma ziomkostw, nie ma wspomnień o tym mieście. Był jeden człowiek, który o to walczył, ale już nie żyje. Dziś niemieccy historycy specjalnie się Stettinem nie zajmują.
Dlaczego?
Mam na ten temat teorię: Stettin nie ma heroicznej karty wojennej. W 1945 r. nie walczył do ostatniego żołnierza, choć otrzymał taki rozkaz. Twierdza Szczecin powstała tylko na papierze, inne pobliskie miasta twierdze stworzyły – Kostrzyn, Świnoujście, nie mówiąc już o Kołobrzegu. Szczecin Niemcy oddali bez walki. I to dwa razy.
Dwa razy?
Pierwszy raz w kwietniu 1945 r. Rosjanie po prostu przeszli przez miasto w drodze na Berlin.