Nic nie cieszy jak błysk fleszy
Nic nie cieszy jak błysk fleszy. Twórcy „Ścianki myśli” o polskich celebrytach
Juliusz Ćwieluch: – Fajną macie pracę?
Tomek Perczyński: – To bardzo kreatywna robota, bo choć ideą naszego serialu „Ścianka myśli” jest podkładanie zabawnych dialogów własnego autorstwa pod nagrania z udziałem celebrytów, to nie jest to praca łatwa. Szczerze mówiąc, wiele nagrań można by puszczać bez naszego głosu z offu, bo same w sobie spełniają kryteria satyryczne. Ale wtedy stracilibyśmy pracę, więc od ponad dwóch lat co tydzień jednak przygotowujemy jakiś materiał.
Maciek Michalski: – Praca z celebrytami to zajęcie, które pozwala nam nabierać życiowej mądrości.
I da się na tym zarobić?
TP: To kontrowersyjne pytanie. Wolelibyśmy zacząć naszą rozmowę bardziej konwencjonalnie. Może coś o początkach. W każdym wywiadzie w „Gali” musi być takie pytanie, więc przydałoby się i tu.
MM: Właśnie. No więc mieliśmy trudne początki. I to wielki sukces, że nie tylko utrzymaliśmy się na rynku, ale nawet znaleźliśmy naśladowców.
To poproszę o te początki.
MM: W 2004 r. wraz z kolegami z zespołu Kabaret To Za Duże Słowo wygrałem Przegląd Kabaretów Amatorskich Paka. Co wiązało się z wieloma honorami. I właściwie na nich się skończyło, bo nasz kabaret miał tę wadę, że nie używał brzydkich słów, nie miał w repertuarze żartów z dupą i sami również jej nie pokazywaliśmy. Oraz nie mieliśmy numerów z pijanym mężem w roli głównej, które jak wiadomo cieszą się dużym wzięciem na imprezach z lekko pijaną publicznością. No ogólnie można uznać, że po prostu byliśmy zupełnie nieśmieszni. Trochę nas jeszcze pozapraszali i zakończyliśmy żywot sceniczny, kiedy się okazało, że nie łapiemy się na imprezy z piwkiem i publicznością strzaskaną słońcem.