Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Jak zdradzono zdradzających

Afera wokół portalu Ashley Madison: zdradzający podwójnie oszukani

Nie jest zaskoczeniem obecność wśród ujawnionych użytkowników Ashley Madison fanatyków i religijnych celebrytów. Nie jest zaskoczeniem obecność wśród ujawnionych użytkowników Ashley Madison fanatyków i religijnych celebrytów. Piotr Socha / Polityka
Firma ułatwiająca skok w bok stała się ofiarą hakerów. Obnażyli prywatność milionów osób i rzeczywistość serwisu randkowego, w którym męską większość zabawiają rozmową kobiety-roboty.
Sprawy techniczne nie mają większego znaczenia dla ludzi, których nazwiska, adresy domowe, mailowe i opisy preferencji seksualnych trafiły do sieci.Piotr Socha/Polityka Sprawy techniczne nie mają większego znaczenia dla ludzi, których nazwiska, adresy domowe, mailowe i opisy preferencji seksualnych trafiły do sieci.

Idea Ashley Madison była prosta: ułatwić zdradę. Czyli umożliwić ludziom w stałych związkach znalezienie partnera seksualnego na boku. W lipcu dane użytkowników serwisu – pozwalające na szybką identyfikację i dające wiedzę o preferencjach seksualnych 37 mln osób – zaczęli jednak udostępniać w sieci hakerzy.

Wśród poszkodowanych mogło być kilka tysięcy Polek i Polaków. Tyle tylko, że niekoniecznie osób z krwi i kości. Szacuje się bowiem, że na liście ofiar znalazło się ok. 70 tys. kobiet-botów. Czyli sztucznych profili, które automatycznie zaprogramowanymi tekstami zagadywały klientów. Kilkadziesiąt milionów mężczyzn ryzykowało więc życie prywatne, by na portalu kontaktować się nieświadomie m.in. z botami. Na domiar złego te tzw. anioły zajmowały się tu przede wszystkim wyłudzaniem od nich pieniędzy (mężczyźni płacili za każdą wysłaną do nich wiadomość).

Atak hakerski na serwis randkowy nie musiał być wirtualnym wymierzeniem kary za niemoralne zachowanie. Włamywacze – The Impact Team (ang. Grupa Uderzeniowa) – uzasadniali go wprawdzie w ten sposób w oficjalnym oświadczeniu, ale równie dobrze mogli dokonać osobistej zemsty na pracownikach serwisu.

Charakter ataku może tłumaczyć fakt, że hakerzy ujawnili maile z konta dyrektora generalnego serwisu Noela Bidermana. Ich treść przeczy temu, o czym wcześniej zapewniał: że żony nigdy nie zdradził, mimo że kierował stroną reklamującą się hasłem „Życie jest krótkie. Wdaj się w romans”. Po kompromitującym wycieku z życia prywatnego Biderman ustąpił ze stanowiska. Zrobił to jednak dopiero półtora miesiąca po tym, jak doszło do złamania zabezpieczeń portalu. W tym czasie przyjął taktykę wpuszczania do sieci bagatelizujących sytuację oficjalnych stanowisk firmy.

Polityka 37.2015 (3026) z dnia 08.09.2015; Ludzie i Style; s. 96
Oryginalny tytuł tekstu: "Jak zdradzono zdradzających"
Reklama