Do dziś można znaleźć w sieci archiwalne nagranie z ostrzejszej, zakulisowej dyskusji Steve’a Jobsa z jego współpracowniczką Joanną Hoffman. Znana była wtedy w środowisku amerykańskich inżynierów jako jedyna kobieta w pięcioosobowym zespole, który w latach 80. zaczął konstruować pierwszego Macintosha. Nagranie nie jest najlepszej jakości, ale Hoffman w swoich krótkich, przylizanych włosach i wielkich rogowych oprawkach wygląda na ciepłą, spokojną i pewną siebie.
Jobs znany był z tego, że potrafił wykorzystywać cudze talenty. Miał słynną metodę motywowania pracowników do zaangażowania w mało realne projekty: brawurą, czarem, uporem i lekkim ustępowaniem ze swojego stanowiska. Mówili o tym reality distortion field. Pole zniekształcania rzeczywistości. Od odcinka serialu „Star Trek”, w którym rasa kosmitów tworzyła nowe światy tylko przy pomocy siły własnych umysłów. Ale w tej utrwalonej na nagraniu rozmowie Hoffman sprowadza Jobsa na ziemię.
Zespół Apple co roku przyznawał nagrodę osobie, która najlepiej potrafi się Jobsowi przeciwstawić i przekonać tego legendarnie upartego człowieka do własnych rozwiązań. W ciągu dwóch pierwszych lat pracy w Apple Hoffman zdobyła to trofeum dwa razy.
Polska strona Jabłka
Relacja Jobs–Hoffman, choć w mało zgodnej z faktami formie, stała się ważną składową wchodzącego właśnie na polskie ekrany filmu Danny’ego Boyle’a „Steve Jobs”, ze scenariuszem napisanym przez Aarona Sorkina. Przed zbudowaniem swoich charakterystycznych, długawych i intensywnych dialogów Sorkin konsultował się z „drugą połową jabłka”, inżynierem Steve’em Wozniakiem, którego pradziadek przypłynął do Stanów z Polski.