Ludzie i style

Słowackie Alpy

Polskie narciarstwo daleko w tyle za słowackim. Dlaczego?

Petra Vlhová – słowacka narciarka alpejska Petra Vlhová – słowacka narciarka alpejska Facebook / mat. pr.
Polska jeździ na nartach masowo, włącznie z prezydentem. Słowacja też jeździ, a jeszcze odnosi sukcesy na zawodach.
Polska jeździ na nartach masowo, włącznie z prezydentem. Słowacja też jeździ, a jeszcze odnosi sukcesy na zawodach.Bildagentur Huber/Forum Polska jeździ na nartach masowo, włącznie z prezydentem. Słowacja też jeździ, a jeszcze odnosi sukcesy na zawodach.

W sobotę 5 marca po raz pierwszy od 30 lat Słowacja gościła Puchar Świata w narciarstwie alpejskim. Choć poprzednie, w 1986 r. w Wysokich Tatrach i w 1984 r. w Jasnej, odbywały się jeszcze w Czechosłowacji.

Słowacja miała do niedawna także w sporcie łatkę dość prowincjonalnego kraju. Największe sukcesy sportowe nasi sąsiedzi odnosili w kajakarstwie górskim. Wywalczyli w nim wszystkie swoje siedem złotych medali letnich igrzysk olimpijskich. W sportach zimowych, choć warunki stwarzały im przewagę nad ojczyzną Kowalczyk, Małysza i Stocha, ich sukcesy były sporadyczne. Dość powiedzieć, że jedyny dotąd złoty medal zimowej olimpiady zdobyła dla Słowacji naturalizowana rosyjska biathlonistka Anastazja Kuźmina, a w narodowym sporcie, jakim niezmiennie pozostaje hokej, Słowacy wywalczyli wprawdzie mistrzostwo świata, ale już w najlepszym starcie olimpijskim przegrali bój o brązowy medal.

Ta dyscyplina dała im jednak najlepszych sportowców, wśród nich bodaj najbardziej znanego na świecie Słowaka – gwiazdę NHL Miroslava Šatana. Dziś nazwanie kraju finalistki Australian Open Dominiki Cibulkovej, kolarskiego supertalentu Petera Sagana i czołowych narciarek świata sportową prowincją byłoby krzywdzące.

Już podejście do organizacji narciarskiej imprezy zasadniczo odróżnia od nas Słowaków. Od Liptowskiego Mikułasza, stolicy historycznego regionu Liptów, policja kierowała auta na parkingi, z których odjeżdżały dziesiątki autobusów. W Zakopanem, doświadczonym mieście organizatorze Pucharu Świata w skokach narciarskich, gdzie każdy kibic próbuje dojechać własnym samochodem pod samą skocznię, a sieć skibusów uchodzi za niepotrzebną fanaberię – rzecz nie do pomyślenia.

Zielonkawe autobusy wiozły fanów narciarstwa do wąskiej, wznoszącej się z 600 na ponad 1200 m Doliny Demianowskiej, gdzie u stóp liczącego ponad 2 tys. m Chopoku leży wybudowane z myślą o narciarzach skupisko hoteli, barów apres-ski i wyciągów, o miłej nazwie Jasna. Reklamujące się jako jedyna alpejska góra w środkowej Europie, w czym nie ma cienia przesady. To najlepszy ośrodek narciarski w promieniu kilkuset kilometrów. 

Organizatorzy robili, co mogli, by zaskoczyć zagranicznych gości i zawodniczki. A to piątkowym otwarciem zawodów połączonym z losowaniem numerów startowych slalomu giganta, które odbyło się w Demianowskiej Jaskini Wolności – największej podziemnej atrakcji turystycznej Słowacji. A to sesją zdjęciową, w której urodziwa pierwsza piętnastka slalomistek świata pozowała w strojach wieczorowych, autorstwa czołowych słowackich projektantów.

W walce z wiatrem w sobotnie przedpołudnie wszelkie wysiłki okazały się jednak nieskuteczne. Slalom gigant został przełożony na poniedziałek. Dla organizatorów Pucharu Świata, spółki Tatry Mountain Resorts, największego zarządcy ośrodków górskich w Europie Środkowej i Wschodniej, oznaczało to jeszcze więcej pracy i stresu. Organizacja zawodów kosztowała 1,7 mln euro. Plus wydatki samego ośrodka: naśnieżenie, przygotowanie trasy ratrakami – dodatkowe 300 tys. Tej sumy nie wyłożyłby słowacki związek narciarski (jego roczny budżet wynosi 700 tys. euro.).

Prezes TMR Bohuš Hlavaty twierdzi, że płynność finansowa, którą gwarantowała spółka, była tylko jednym z powodów decyzji o wyborze Jasnej na gospodarza zawodów. Poza tym Słowacja od lat miała narciarkę, która osiągała wyniki. Ale najważniejsze, że ma ośrodek, który już od 2009 r. organizował zawody niższej rangi – Puchar Europy, a w 2014 r. także mistrzostwa świata juniorów. – I który podczas tej imprezy jest w stanie działać normalnie – dodaje Hlavaty, wyliczając: – Z 46 km tras dostępne są 43. To bardzo ważne dla klientów.

Ważne, by mieli co robić w trakcie zawodów i w razie ich odwołania. Ten rok był w narciarskim PŚ wyjątkowo pechowy dla zawodników i organizatorów. Problemy pogodowe i ciepła zima torpedowały ten najważniejszy światowy cykl zawodów.

Większość kibiców nie przejmowała się pogodą i czekała na niedzielę – na slalom specjalny z szansami na podium dla aż dwóch Słowaczek. Na powtórkę z Flachau, gdy 31-letnia Veronika Velez-Zuzulova w drugim z rzędu slalomie stała na najwyższym stopniu podium, a na najniższym towarzyszyła jej młodsza o 11 lat rodaczka Petra Vlhova. Po ich sukcesach narciarstwo alpejskie prześcignęło oglądalnością hokej w słowackiej telewizji.

Trudno się temu dziwić. Na nartach jeździ mniej więcej co piąty Słowak. Dziennik „Pravda” w weekendowym wydaniu na 5 i 6 marca poświęcił narciarstwu alpejskiemu aż cztery z pięciu sportowych stron. Tyle samo, ile trwającym wyborom. W jednym z wcześniejszych wydań wspominał, że „Jasna wysłała Stenmarka w świat”, nawiązując do tego, że najwybitniejszy narciarz w historii tego sportu zaczął swój 15-letni okres triumfów od złotego medalu mistrzostw świata juniorów w 1974 r. na Chopoku. W 2014 r. w tym samym miejscu triumfowała Vlhova. – Ona pochodzi stąd, z Liptowa. Jasna jest więc jej domową stacją narciarską i ogródkiem treningowym – chwali się szef ośrodka Matej Hulej.

Po pierwszym przejeździe slalomu 17 tys. widzów szalało z radości. Zuzulova i Vlhova zajmowały drugie i trzecie miejsca, ustępując amerykańskiej specjalistce od slalomów Mikaeli Shiffrin. W drugim przejeździe presja zżarła Vlhovą, która ostatecznie uplasowała się na 9. miejscu. Zuzulova obroniła najniższy stopień podium, ustępując Szwajcarce Holdener i Shiffrin. Startująca z ostatnim 60. numerem jedyna polska zawodniczka Maryna Gąsienica-Daniel nie ukończyła pierwszego przejazdu.

Dzień później Słowaczki nie odegrały już wielkiej roli w slalomie gigancie, a prowadzenie w kończącym się w najbliższy weekend PŚ objęła Szwajcarka Lara Gut. – Tak dobre warunki śniegowe przy kiepskiej pogodzie to w 100 proc. zasługa organizatorów – chwaliła Shiffrin. Sąsiadom z południa pomagał Wojciech Gajewski, trener narciarstwa i delegat FIS na odbywające się po PŚ mistrzostwa Słowacji: – Słowacy w narciarstwie alpejskim są dużo przed nami – porównuje. – Mają większe możliwości, ale są też lepiej zorganizowani i mają lepszy warsztat. U nas problem jest nawet ze śnieżeniem i przygotowaniem tras.

Nie mówiąc o tym, że niewiele z nich nadaje się do profesjonalnego treningu slalomowego. Gajewski nie musi długo wymieniać: – Jedna w Szczyrku na dobrym poziomie, ale na niskiej wysokości. Stok na Harendzie w Zakopanem, który jest dokładnie południowy i właściwie od połowy lutego trudno znaleźć na nim warunki potrzebne do treningów w PŚ. Słowacy mają tego mnóstwo. Wysokie Tatry, Jasna z ogromną liczbą doskonale przygotowanych tras, nie licząc mniejszych miejsc.

Zdaniem polskiego delegata Słowacy biją nas na głowę. Trasa na Nosalu, która jako jedyna gościła przed ponad 40 laty zawody PŚ, od kilku lat nie jest dostępna dla narciarzy. Trwa spór między właścicielami stoku i wyciągów. Ponad 150 miłośników narciarstwa podpisało się pod listem do prezydenta Dudy z prośbą o wsparcie narciarskiej bazy treningowej dla alpejczyków. Nasz Pierwszy Narciarz, były zawodnik AZS, podkreślający swoje związki z tym sportem, dotąd nie dostrzegał problemów naszego narciarstwa alpejskiego.

W Jasnej z młodymi polskimi kadetkami, które w sobotę miały przejechać trasę giganta przed zawodniczkami, trenował tymczasem Jakub Wyporek ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku. W ich kategorii wiekowej w Szczyrku są jedynie cztery zawodniczki, w całej Polsce ok. 15. Mało jak na kraj, w którym wedle różnych szacunków na nartach jeździ od 4 do nawet 6 mln ludzi.

Nasza młodzież nie odstaje od czo­łówki z zagranicy – ocenia Wyporek.

I przywołuje przykład Piotra Habdasa, rocznik 1998, który w kategorii kadetów z juniorskich mistrzostw świata przywiózł trzy medale we wszystkich kolorach. – Problemem jest jednak logistyka i organizacja treningu, bo jestem i fizjoterapeutą, i psychologiem, i trenerem, i kierowcą, i serwismenem. Trochę za wiele jak na jedną osobę – przyznaje.

Między 15. a 16. rokiem życia zachodzi potrzeba, aby wziąć te talenty i dać im przestrzeń do jeżdżenia – mówi Hlavaty. – Nie mogą tego robić w klubie, który korzysta z orczyka długości 300 m, bo slalomu giganta, a nawet slalomu w takich warunkach nie da się trenować.

Trzeba stworzyć im możliwości treningu w takich ośrodkach jak Jasna czy Szczyrk. W ten ostatni TMR inwestuje od dwóch lat. Hlavaty mówi o tym niemal płynnie po polsku: – Chcemy stworzyć przestrzeń i bazę dla zawodników z różnych klubów, np. z Krynicy, aby mogli przyjeżdżać tam i trenować. Podobnie na Chopok, to nie tak duża odległość. Dzisiaj TMR nie może promować tylko ośrodków. My musimy promować narciarstwo, żeby tworzyć nowych narciarzy.

Dopiero z takiej grupy dorastających zawodników można wybrać tych, którzy będą trenować w lecie na lodowcu. Położone wysoko alpejskie lodowce nie są jednak najlepszym do tego miejscem. Na poziomie seniorskiego PŚ trening na południowej półkuli to w dzisiejszym narciarstwie już nie przywilej, ale konieczność.

Vlhova trenuje latem w Ameryce Południowej, w chilijskim El Colorado i gwarantującej śnieg na niskiej wysokości argentyńskiej Ushuai, gdzie sezon trwa od czerwca do późnego października. Tam, na krańcu świata, na Ziemi Ognistej spotykają się najlepsi narciarze. – Jest tam taniej niż w Nowej Zelandii – wyjaśnia Zuzulova.

To już jednak duże wydatki, trudne do udźwignięcia przez większość rodziców, którzy dla młodych alpejczyków są często pierwszymi trenerami, jak panowie Zuzula i Vlh. Jednak po nich talent powinien przejmować system gwarantujący finansowanie rozwoju narciarza z różnych źródeł: ze związku, klubu, przez sponsorów.

Polskie narciarstwo alpejskie jest dziś, by sparafrazować powiedzenie, sto lat za Słowakami. Ale to właśnie w Słowakach powinno widzieć inspirację i upatrywać nadziei.

Polityka 12.2016 (3051) z dnia 15.03.2016; Ludzie i Style; s. ${issuePage}
Oryginalny tytuł tekstu: "Słowackie Alpy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Iga tańczy sama, pada ofiarą dzisiejszych czasów. Co się dzieje z Polką numer jeden?

Iga Świątek wciąż jest na szczycie kobiecego tenisa i polskiego sportu. Ostatnio sprawia jednak wrażenie coraz bardziej wyizolowanej, funkcjonującej według trybu ustawionego przez jej agencję menedżerską i psycholożkę.

Marcin Piątek
28.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną