Zagrożony świat, w którym co chwila wybuchają gdzieś bomby, atakowany przez anonimowych terrorystów, najwyraźniej przestał być odbierany jako przyjazny. Może dlatego z takim upodobaniem filmowcy, których dzieła pokazywano w Cannes, kierowali w tym roku kamerę na eskapistów, zaglądali w najciemniejsze zakamarki psychiki? Delikatny, niepewny człowiek, zapędzający sam siebie w pułapkę, z której nie ma wyjścia – to konstatacja wielu fabuł, najsilniej wyrażona w symbolicznym dramacie „Staying Vertical” Francuza Alaina Guiraudiego o łowcy zamieniającym się w ofiarę.
Skandale? Skoro piękno uznaje się we współczesnej kulturze za najcenniejszy towar, nie powinno więc dziwić, że się je konsumuje. W przerysowany sposób pokazał to Duńczyk Nicolas Winding Refn w skąpanym we krwi, wygwizdanym, psychodelicznym horrorze „The Neon Demon”, gdzie kulminacją jest połknięcie oka modelki, wcześniej wypatroszonej i zjedzonej przez jedną z jej koleżanek.
Ofiary podstępu
Rzeczywistość jako matrix: manipulacja, samooszukiwanie, paranoja – taka wizja świata dominowała w Cannes. Odepchnięcie codzienności niespełniającej oczekiwań i kompulsywna ucieczka w świat nierealnych emocji – to wielki temat romantyzmu, ale także melodramatu „From the Land of the Moon” Nicole Garcii rozgrywającego się współcześnie na przestrzeni wielu lat. Doświadczona mężatka, grana przez Marion Cotillard, śni na jawie, że jej wymarzony kochanek poznany w sanatorium (leczy wojenne rany) kiedyś do niej powróci. Woli to niż akceptację gorzkiej prawdy o jego śmierci. O oderwaniu od rzeczywistości i lęku przed deziluzją ostrzegał także wybuczany przez krytyków dramat spirytystyczny „Personal Shopper” Oliviera Assayasa, z królową Cannes Kristen Stewart w roli schizofreniczki marzącej o byciu celebrytką, niepotrafiącej się pogodzić ze śmiercią brata (drugi jej film, „Cafe Society” Woody’ego Allena, otwierał festiwal).