Wskaźnik narodowej dumy, w czasie igrzysk bezpośrednio skorelowany z medalowym stanem posiadania, drgnął w pożądanym kierunku pod koniec zawodów w Rio de Janeiro. Udało się jakoś dobrnąć do granicy przyzwoitości, za którą dla naszego sportu zawodowego uznawanych jest 10 medali, a następnie – dzięki srebrze kolarki górskiej Mai Włoszczowskiej – nawet ją przekroczyć. Głód wygrywania pod flagą biało-czerwoną był tak wielki, że na poczytnych portalach natychmiast okrzyknięto sukces.