Czterokrotna złota medalistka w tenisie stołowym. Kim jest Natalia Partyka?
Znajomi mówią o niej, że jest trochę jak sfinks. Potrafi obserwować rzeczywistość z pełnym spokoju dystansem. Na przykład: sędzia sportowy chce jej uścisnąć rękę i wyciąga prawą, i wówczas trafia w pustkę, ponieważ Natalia nie ma prawego przedramienia. Ma jedynie coś jak małe paliczki zamiast palców wyrastające spod łokcia – taka się urodziła. Z uśmiechem sfinksa Natalia czeka więc z wyciągniętą ręką lewą, aż zamieszanie ustanie.
Zaczęła grać, gdy miała 7 lat. Już wiązała buty dłonią z paliczkami, w przeciwieństwie do innych dzieci, które jeszcze tego nie umiały. Pod tym względem też była zawsze wyjątkowa: nie odpuszczała sobie. Do klubu – robotniczego – przychodziła ze starszą siostrą Sandrą. Jej ówczesny trener Bronisław Zygmanowski szybko na nią postawił, ale woził ją na zawody z duszą na ramieniu: w przepisach sportowych, skrojonych pod pełnosprawnych zawodników, powiedziane jest, że do serwu zawodnik ma podrzucać piłeczkę z otwartej dłoni, na wysokość 15 cm. A ona podbijała kikutem. Uspokoili go w tej kwestii dopiero w związku sportowym w Warszawie: te paliczki można uznać za dłoń. Natalia paradowała na tych zawodach z odsłoniętym przedramieniem, zero skrępowania. Już od drzwi kontaktowa. Gdy miała 11 lat, pojechała na paraolimpiadę w Sydney. Była najmłodszą uczestniczką w historii. Potem zaczęła studia na AWF, zrobiła prawo jazdy, kupiła mieszkanie. Bierze udział w dziesiątkach akcji społecznych, także promujących niepełnosprawność. Żyje jak chce i lubi.
Niektórzy zawodnicy – jak Pistorious czy właśnie Partyka – chcą i mogą konkurować z pełnosprawnymi, co jest dowodem, że konkurencja na paraolimpiadach się zaostrza. Na niedoścignioną potęgę wyrośli Chińczycy, w pierwszej piątce medalowej klasyfikacji są Rosja i Ukraina, a więc kraje, które raczej nie słyną z integracji niepełnosprawnych w społeczeństwie.