Ojciec Myszki Miki zmarł niespodziewanie pół wieku temu, na kilka dni przed Bożym Narodzeniem 1966 r., u progu swego największego i najbardziej racjonalnego marzenia. Im był starszy, tym częściej myślał o przyszłości. Wszystkie wcześniejsze pomysły zrealizował z konsekwencją i rozmachem. Wszystkie prowadziły do idei EPCOT – Eksperymentalnego Prototypowego Społeczeństwa Przyszłości (ang. Experimental Prototype Community of Tomorrow). Gigant rozrywki, który przez dekady uszczęśliwiał ludzi, zanurzając ich w starannie wypreparowanej iluzji, na koniec zapragnął stworzyć prawdziwie nowe i dobre miejsce do życia.
Miłością Disneya, większą niż filmy animowane, były innowacje. Wdrażał je przez całą swą karierę: tworząc pierwszą udźwiękowioną kreskówkę, pierwszy długometrażowy film animowany, pierwszą animację w technikolorze, pierwszy system nagłośnienia stereofonicznego, pierwszą kamerę wieloplanową czy pierwszy teatr robotyczny, w którym aktorów zastępowały programowane maszyny. Walt Disney – jak później Steve Jobs albo Elon Musk – poświęcał się sprawom, w które nie wierzył nikt poza nim. Urzeczywistniał je z pasją i optymizmem, pomimo sprzeciwów rodziny i księgowych. Był inżynierem w skórze artysty, marzycielem praktykiem z talentem do pozyskiwania pieniędzy dla najbardziej zdumiewających projektów. Metropolia, której nie zdołał stworzyć, prawdopodobnie wywarłaby na ludzi wpływ nie mniejszy niż imperium jego wyobraźni, które rozciąga się teraz od Kalifornii po Szanghaj i doprowadziło do disneizacji współczesnego świata – na dobre i na złe.
Dwa Manhattany na Florydzie
W 1964 r. mieszkańcy Florydy zachodzili w głowę, co takiego mają w sobie bagniska w okręgu Osceola. Puste, smętne i niewiele warte ziemie – właściciele chętnie pozbywali się ich za 180 dol.